niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 7 Ball on Saturday?



Waliłam pięściami, kopałam nogami, całym ciałem napierałam na drzwi chcąc się wydostać z mojego pokoju i powstrzymać Louis'a. Kolejny raz cofnęłam się o kilka kroków i z rozpędu wpadając na drzwi. Ani drgnęły. Pomasowałam ramię zapominając jakie te kroki miały wady.
Podeszłam do drzwi z całej siły waląc pięścią.
- Louis do cholery! Otwórz te drzwi!- krzyknęłam stając na przeciw drzwi. Oparłam czoło o drewnianą powłokę, spoglądając na swoje dłonie. Z nie których knykci płynęły stróżki krwi, a mi jakoś to nie przeszkadzało.
 Zsunęłam się wzdłuż ściany zacieśniając mocno oczy. Nie potrzebnie będzie go denerwował. Po jakimś czasie usłyszałam kroki na korytarzu co dało mi adrenaliny by zacząć od nowa próby
wydostania się.
 Szybko wstałam prawie się potykając o swoje nogi, gdy zaczęłam ponownie walić w drzwi. Kroki stawały się bardziej słyszalne, aż w końcu ucichły. Nie wiedziałam czy osoba na korytarzu jest nie daleko mnie czy gdzieś dalej. Walnęłam pięścią jeszcze raz. Kurwa, zabolało. Odsunęłam się trochę ściskając dłoń w drugiej.
Usłyszałam trzask zamka co oznaczało, że drzwi nie są już zamknięte. Cały czas myślałam, że przyjdzie Zayn, lub Lou. Ale gdy się odwróciłam zauważyłam blondyna pocieszająco się do mnie uśmiechającego.
 Nie odwzajemniłam jego gestu. Gdy zauważył, że jakoś nie skacze z radości na jego osobę, zamknął drzwi, przygryzając dolną wargę. Skrzyżowałam ręce na piersi uważając na prawą, która ciągle bolała.

- Cam, posłuchaj, przepraszam, że cię tu zamknąłem mimo, że tego nie chciałaś, ale to było dla two...- chyba zrozumiał do czego prowadzi jego wypowiedź, którą przerwał pewnie sobie przypominając jak ta sytuacja mnie denerwuje.
 Podniosłam brwi w lekceważący sposób pokazując jak jestem wściekła. Zła przeszłam koło niego szturchając go dość mocno w ramię. Zasłużył. Zeszłam na dół po schodach do kuchni, po apteczkę.
 Weszłam ignorując wszystko i wszystkich dookoła. Jedynie posłałam piorunujące spojrzenie Louis'owi, otworzyłam szafkę i wyjęłam apteczkę. Zamknęłam gwałtownie szafkę, nie zważając czy kogokolwiek to wkurzy. Poszłam do pokoju, gdzie Niall siedział na łóżku uporczywie nad czymś myśląc.  Chrząknęłam zwracając na siebie uwagę, wskazałam głową drzwi i po chwili go nie było.

                                                                         ***

Poniedziałek. Początek tygodnia. Początek pracy, szkoły. Koniec relaksu, odpoczynku.  Ale mimo wszystko lekcje jakie mam tego dnia są znośne. A jeszcze trafiło nam się zastępstwo, zamiast biologi mamy w-f z panem Fitz'em. Jest naprawdę dobrym nauczycielem i fajnym facetem. Od nas jest jedynie starszy o 4-5 lat. Dlatego dobrze i łatwo da się z nim dogadać.
 Akurat szłam na muzykę, gdy zaczepił mnie kolega z przeciwnej klasy. Max jest wysokim, dobrze zbudowanym chłopakiem o niebiesko-zielonych oczach i brązowych włosach. Ma wielkie poczucie humoru, ale jest odpowiedzialny i można mu zaufać. I muszę się przyznać, nie dawno strasznie na niego leciałam.
 Uśmiechnęłam się delikatnie na jego widok.

- Hej Cam.
- Cześć. Masz jakoś sprawę?- powiedziałam przeczesując włosy. Jeden kosmyk był naprawdę upierdliwy i ciągle opadał mi na twarz, co mnie już mocno denerwowało. Brunet uśmiechnął się rozbawiony, złapał za kosmyk i założył mi go za ucho. Uśmiechnęłam się w podzięce, co odwzajemnił.

- Tak, poszłabyś ze mną na bal w sobotę? Słyszałem, że nie jesteś już z Mathew'em.- wyjaśnił idąc ze mną do mojej szafki, po książkę i zeszyt.
- Dobrze słyszałeś.
- To co? Pójdziesz ze mną?- oparł się o szafkę przygryzając dolną wargę. Wyjęłam potrzebne mi rzeczy, zamknęłam szafkę i spojrzałam na Max'a zastanawiając się nad odpowiedzią. Zawsze mi się podobał, ale dałam sobie spokój z nim jakoś pół roku temu.
- A co mi proponujesz, dokładniej?- uśmiechnęłam się zadziornie opierając plecami o szafki. Odsunął się od nich, podszedł do mnie tak, że prawie stykaliśmy się klatkami.
- Co powiesz na przyjechanie po ciebie o 19, czarna limuzyna, w niej czerwone wino, cała noc zabawy, dużo tańczenia i odwiezienie cię do domu?- wymruczał opierając się jedną ręką koło mojej głowy.
- Bardzo mi się zorganizowana sobota podoba, tylko tą limuzynę zmień na czarnego jeepa.- mruknęłam uśmiechając się pociągająco.- Ale się zgadzam.
 Jego twarz rozświetlił wesoły uśmiech. Odsunął się uwalniając mnie z potrzasku. Zaproponował, że zaprowadzi mnie pod klasę, co mi się odpowiadało.
 Pod klasą Max, pocałował mnie w policzek, akurat robiąc widowisko, bo kilka uczniów wchodziło do klasy. Pożegnaliśmy się i poszliśmy w swoje strony.
- Dziewczyno, co tu już kolejnego wyrwałaś?- usiadłam koło przyjaciółki, wszystko opowiadając.
- No to ładnie.
- A ty idziesz z kimś?
- Idę z Coll'em. Ahh weź on jest taki zabójczy.- mruknęła opowiadając mi wszytko dokładnie.

Po lekcji muzyki, poszłam do szatni po strój od w-fu, Amy już mnie opuściła idą c na salę i zająć swoje standardowe miejsce na ławce. Przebrałam się w czarne sportowe spodenki, białą luźną bluzkę i związałam włosy w luźnego kucyka.
Pan Fitz poinformował nas, że klasa pani White miała z nim lekcje, więc przyszli i będą z nami grali.
Odpowiadało mi to, miałam dużo znajomych w przeciwnej klasie. Większość dziewczyn usiadła na ławce, ze względu, na brak stroju. Ogólnie grało tylko 7 dziewczyn, reszta to chłopaki.
 Jas i Zack wybierali drużyny, za zgoda nauczyciela. Zostałam wybrana przez Jas'a za co mu ogromnie dziękuję, bo w przeciwnej drużynie był Matthew. Od tamtego czasu, gdy nie poszłam z nim do kina nie gadaliśmy wcale.
 Zaczęliśmy grać. Max ciągle się do mnie uśmiechał, albo strzelał głupie miny co mnie trochę rozpraszało. Zaśmiałam się, gdy piłka walnęła go głowę, powodując jęk z jego ust.
 Zdobyliśmy kolejny punkt, zrobiliśmy przejście, sprawiając, że musiałam serwować. Zaserwowałam trafiając w as serwisowy.
 Spojrzałam na chłopaka, który posyłał mi cwaniacki uśmieszek. Idiota. Zaserwowałam uderzając Matthew'a, upadł na ziemię, wywołując głośny śmiech na sali.

- Matt nie wiedziałem, że jakakolwiek dziewczyna cię wprawi cię w taką pozycję.- powiedział Max z zadziornym uśmieszkiem, spotykając się z większym śmiechem.
- Ja przynajmniej nie zabieram dziewczyny kumplowi.- warknął podchodząc do niego.
- Stary ona już z tobą nie jest.- powiedział dumnie śmiejąc się z niego.- Prawda, Camila?
Wszyscy spojrzeli na mnie wprawiając w zakłopotanie. To prawda, że nie jestem już Matthew'em, ale czemu Max musiał już to ogłaszać na oczach wszystkich?
 Spojrzałam na bruneta i zrozumiałam, że chciał go sprowokować.
- Tak. Czy może Matthew liczyłeś na coś większego?- spojrzał na mnie z rozszerzonymi oczami.- Przepraszam, nie powinnam używać 'Większego' bo tobie jest to w większości nie znane.- -powiedziałam zadziornie się uśmiechając. Zauważyłam, że nawet pan Fitz był rozbawiony.
 Podszedł do mnie z miną mordercy, zatrzymał się przede mną mierząc wzrokiem. Z mojej twarzy nie znikał uśmiech, gdy zobaczyłam jak wkurzony jest.
Złapał mnie mocno za przedramię szarpiąc do siebie. Zacisnęłam zęby, gdy wbił palce w moją skorę dość mocno.
- Uważaj do kogo mówisz, dziwko.-warknął.
- Do kogoś komu brak męskości,wywłoko.- nadepnęłam mu na stopę i walnęłam w krocze. Zapomniał do czego jestem zdolna. Upadł na kolana trzymając się za przyrodzenie z zamkniętymi oczami.
Wzięłam kluczyk od szatni i wybiegłam z sali, chcąc uniknąć ciekawskich spojrzeń.

                                                                           ***

Nie poszłam na kolejne lekcje, nie miałam siły. Uważaj do kogo mówisz. Chciał mnie zastraszyć? Groził? Przysunęłam kolana bardziej do klatki owijając je ramionami.
Chciałabym zniknąć.. Amy oczywiście wybiegła za mną, gdy uciekłam do szatni. Ale została zamknięte drzwi. Zamknęłam się, przebrałam i gdy upewniłam się, że nikogo nie ma zostawiłam klucz w zamku i wyszłam.
 Teraz siedziałam pod schodami szkolnymi, chcąc, zostać sama. Dlaczego on się tak uparł? Nie zabieram dziewczyny kumplowi. Dziewczyny.. dziewczyny.

- Wszędzie cię szukałem. Gdzie ty byłaś?-podniosłam głowę w górę zauważając niespokojne spojrzenie Max'a. Nie odezwałam się, nie wie działam co powiedzieć. Czy śmiać się, czy płakać.- Martwiłem się o ciebie.
 Znieruchomiałam na jego słowa. Spojrzałam na niego, przysunął się bliżej prawie stykając się ze mną ramieniem.- Nie słuchaj go, jest idiotą.
- To ja jestem idiotką.- mruknęłam.- Nie potrzebnie się odzywałam.
- Mylisz się. Wszyscy teraz wiedzą, że z Malik'ówną się nie zadziera.- szturchnął mnie w ramię, na co się zaśmiała.- Oraz, że Matt jest kretynem, obrażając świetną dziewczynę.- uniosłam głowę w jego stronę widząc, że uważnie mi się przygląda.- Piękną, zdolną dziewczynę.- dopowiedział uśmiechając się delikatnie. Uśmiechnęłam się słabo słysząc jego miłe słowa. Pocałował mnie w policzek,
poszerzając mój uśmiech.
- Co robisz dziś po szkole?- zapytał po chwili milczenia.
- Siedzę w domu. A ty?
- Też.
- Jakieś propozycje?- uśmiechnęłam się cwaniacko, opierając głowę o jego ramię.
- Kino? Albo nie, na festyn nad przystanią. Co ty na to?
- Festyn.- pokiwałam głową.

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 6 She was once a problem?



*Z Perspektywy Harry'ego*

Jakimś sposobem udało mi się zanieść Camilę do pokoju i spokojnie wrócić do salonu gdzie siedzieli chłopaki. Nie wiem co jej się stało. Siedzieliśmy z Niall'em w kuchni rozmawiając, kiedy usłyszeliśmy cichy szloch dziewczyny. Co się mogło takiego wydarzyć? Powiedziała tylko, że jest zmęczona byciem samą. Może miała po prostu lekki atak paniki. Tak to na pewno to.
Ale czemu zareagowała tak na Zayn'a? To raczej on powinien z nią siedzieć w pokoju i uspokajać, mówić, że wszystko będzie dobrze, że jest bezpieczna, a ona na jego głos zareagowała jak by był obcą osobą, co powinno być inaczej, to mnie powinna się bać, mojego głosu, mojego dotyku, powinna mnie unikać, być w ramionach Zayn'a, nie moich.
 Usiadłem zmęczony na kanapie koło Lou dalej się zastanawiając nad dziwnym zachowaniem Cami.

- Zayn uspokój się. Przecież to nie jest koniec świata.- powiedział poważnie Lou mający wzrok na chodzącym z kąta w kąt chłopaka. Nawet nie pomyślałem o tym jak mój przyjaciel się czuje. Jego własna siostra, się go bała, jak człowieka, chcącego zrobić jej największą krzywdę.
- Jak mam być kurwa spokojny, kiedy moja własna siostra się mnie boi?!- wydarł się na niego wprawiając w kompletne zdziwienie nas wszystkich. Wiedziałem, że Go to zaboli, ale nie wiedziałem, że będzie aż tak wściekły.

- Zayn...- powiedziałem delikatnie.- nie potrzebnie się wydzierasz, chcesz ją bardziej przestraszyć?
Momentalnie zatrzymał się analizując moje słowa, przed chwilą wypowiedziane.
- Ja.. ja nie...- chyba go zatkało, nie mógł znaleźć odpowiednich słów, jako odpowiedź.- Czemu ona.. nie poszła...do mnie?
- Nie wiem.- westchnąłem zdenerwowany. Na prawdę nie wiedziałem dlaczego. Nie mogłem jej zrozumieć. Zayn usiadł na przeciw mnie zakrywając twarz w dłoniach i ją przecierając.
- Nie ufa mi?
- Nie. Na pewno ci ufa. Tego jestem pewien. Tylko nie rozumiem jej zachowania.- powiedziałem z godnie z prawdą nie wiedząc co myśleć.- Miała kiedyś problemy?
-Sugerujesz, że mam chorą psychicznie siostrę?- powiedział z wyrzutem patrząc na mnie z niedowierzaniem.  Niall i Louis nawet nie odezwali się słowem, jak by nie chcieli się odezwać, żeby nie wszczynać żadnej nie potrzebnej kłótni, a może i nawet bójki. Zayn ma obsesję na punkcie chronienia swojej siostry, wiele razy mogłem to usłyszeć. Gdy go poznałem wiele słyszałem o Cami, ale nie wiedziałem zdjęcia, ale zawsze opowiadał jaka ona jest uparta, wkurzająca, często ma kłopoty, ale i tak ją kocha.
- Nie. Sugeruję, że może ma jakiś problem ze wspomnieniami, czy czymś. Każdy ma problemy Zayn.- spojrzałem na niego porozumiewawczo. Kiedyś z około pół roku temu, wybraliśmy się z chłopakami do clubu w Londynie, Zayn nie pilnował się z alkoholem, upił się dość porządnie, jeden chłopak z nim zadarł i skończyli w zaułku. Bił go bez opamiętania, szczęka, brzuch, złamał mu nos i jedno żebro tylko dlatego, że tamten chłopak tylko zaczął go wyzywać. Oczywiście Zayn nie ma wstępu do tego clubu, chłopak wylądował w szpitalu, ze względu na poważne uszkodzenie żebra musieli go uśpić, niedawno się wybudził, nie wniósł papierów do sądu i na policję, gdyż za bardzo się go bał.
Tak, Zayn ma problem z przemocą.
Zmarszczył brwi posyłając mi wkurzony wzrok. Czy się przestraszyłem? Nie.

- Zamknij się, Harry.- powiedział spokojnie zaciskając pięści.
- Nie zamknę się. Zrozum, że ktoś musi jej pomóc i nie uda to się tylko tobie. Nie zawsze przy niej będziesz.- podszedł do mnie pociągając w górę za materiał bluzki, przez co byłem na wprost jego wściekłego spojrzenia.
- Nic o niej nie wiesz. Nie masz prawa mówić, że nie za pewnie jej bezpieczeństwa.- warknął lekko mną potrząsając. Jego oczy zrobiły się bardziej ciemne, stając się całkowicie czarne.
- Zapewniasz jej ją, ale ona potrzebuje pomocy. Nie tylko twojej.- powiedziałem odpychając go od siebie, poprawiłem koszulkę stając przed nim.- Mylisz się, wiem o niej trochę... Jak myślisz czemu wczoraj się pogodziliście? Bo do niej poszedłem i jej to wytłumaczyłem, czemu jesteś nadopiekuńczy, czemu tak się zachowujesz, spędziłem z nią kilka godzin, żeby tylko porozmawiać, co powinieneś zrobić ty. Nie oskarżam cię, ale zrozum, że ona potrzebuję cię nie tylko jako opiekuńczego brata, ale też jako przyjaciela, któremu może się wypłakać, może powiedzieć wszystko. Ale ciebie to nie obchodzi.- warknąłem odwracając się i kierując do kuchni.
Wszedłem do przestronnego pomieszczenia, sięgnąłem po szklankę i nalałem sobie wody.
 On musi zrozumieć, że nie chce jej zrobić krzywdy, chcę, żeby nie płakała.

- Nie rozumiesz.- odwróciłem się spotykając z poważną twarzą przyjaciela.- Ona nie lubi rozmawiać o uczuciach, nie umie.
- Czy ja powiedziałem, że rozmawiałem z nią o uczuciach? Rozmawiałem jak przyjaciel z przyjaciółką, wygłupialiśmy się z samych siebie i naszych wspomnień, które były tylko wesołe oraz śmieszne. Kiedy z nią tak rozmawiałeś? Zayn..- podszedłem do niego kładąc rękę na jego ramieniu.- Nie mam zamiaru jej skrzywdzić, bo wiem, że ty wtedy też jesteś skrzywdzony. Zrozum, że nie jestem tu, by patrzeć jak jest załamana. Nie rozumiem jej wcześniejszego zachowania do mnie, chciałem ci ją wtedy dać, bo nie wiedziałem co robić, to ona wybrała. A nie mogłem patrzeć jak jest załamana, nawet nie wiem czemu, bo mi nie powiedziała. Zrozum, chce ci pomóc- poklepałem go po ramieniu, zabrałem szklankę z wodą i skierowałem się do pokoju dziewczyny.
Mam nadzieję, że śpi, obejdzie się bez nie potrzebnej nie zręcznej ciszy czy czegoś nie przyjemnego.
 Wszedłem powoli po schodach i po chwili byłem przed drzwiami od jej pokoju. Zapukałem delikatnie, nie chcąc jej obudzić, gdy na prawdę spała.
Otworzyłem powoli drzwi, rozglądając się i spotykając postać dziewczyny siedzącej na łóżku, całkowicie do siebie przytulonej.
 Stawiałem powolne kroki nie chcąc jej przestraszyć.
- W porządku?- zapytałem siadając na przeciw niej, podałem jej szklankę z napojem, którą chwyciła od razu. Uśmiechnęła się kiwając głową w moja stronę. Uśmiechnąłem się lekko ukazując swoje dołeczki. Napiła się nie wiele, odstawiła naczynie na szafkę obok poprawiając się na łóżku.- Może byś się przespała?
- Jest w porządku. Dziękuje Harry.- chwyciłem ją za rękę lekko ściskając powodując szerszy uśmiech na jej ślicznej buzi. Spojrzałem na jej usta, przypominając sobie, że o niedokończonej sprawie. Nie wykonałem go wtedy, bo się bałem, że pomyśli, że jestem jakimś napalonym kolesiem, ale i mogła się przestraszyć, przecież przed chwilą miała mały atak.
- Jesteś głodna?- zaśmiała się na co zmrużyłem oczy. Nie powiedziałem nic śmiesznego.
- Nie, dzięki. Zmieniasz się w Zayn'a.- zachichotała patrząc na mnie radośnie. Jak ona tak szybko zmienia zachowanie. Najpierw płakała mi w szyję, nie odzywała się, a teraz się śmieje.

*Z Perspektywy Camilii*

Gdy wszedł, cieszyłam się. Z nie znanego powodu jego towarzystwo uspokajało mnie w kojący spokój. Gdy z nim rozmawiałam wiedziałam, że mnie dokładnie wysłucha i da jakąś zadowalającą radę. Był takim moim przyjacielem. Przyjacielem, którego znam chyba tydzień. Nie do wiary ile się wydarzyło w tamtym czasie. Zayn wrócił z chłopakami, Harry się pojawił, sprawa z Matthew'em, kilka kłótni z bratem, i teraz dzisiejszy dzień.
 Brunet siedział i po prostu patrzył na mnie w zamyśleniu, przyznam, że to jest krępujące. Zarumieniłam się spuszczając głowę, słysząc śmiech mojego towarzysza.

- Co?- mruknęłam spoglądając na niego. Przyłapał mnie co spowodowało uśmiech na mojej i jego twarzy.
- Nie widziałem cię jak się rumienisz.- powiedział zadziornie, uśmiechając się chytrze.- Słodko wyglądasz.- przygryzłam dolną wargę, czując większe pieczenie na policzkach. Poczułam jak materac się ugina, co oznaczało, że chłopak się przemieszcza.
- Nie lubisz mówić o uczuciach?- wypowiedział to bardziej za stwierdzenie niż pytanie.
 Kiwnęłam głową, wzruszając ramionami.- Jesteś skryta.- przymrużył oczy na moją osobę.
- Wow, odkryłeś Amerykę. Gratuluje.- mruknęłam spoglądając na niego złośliwie..
- Taka jesteś zabawniejsza.- zaśmiał się kładąc na łóżku. Możemy się zabawić.
- Chyba się za bardzo rozgościłeś.
- Tak?- spojrzał na mnie z dołu, gdy się lekko podniosłam i oparłam na łokciu.
- Tak. Są pewne zasady- uśmiechnęłam się chytrze patrząc na jego koszulkę, która opinała jego umięśniony tors. Podniosłam powoli wzrok na jego zadziorny wyraz twarzy. Pierwszy raz go takiego widzę. Pewnego, specjalnie pociągającego. Przygryzł wargę patrząc w moje oczy.
Przysunęłam się bliżej, do jego ucha, zniżając głos do szeptu.
- Po pierwsze żaden chłopak, nie leży ze mną łóżku jeśli mu nie pozwolę. Więc...- popchnęłam go przez co wylądował twarzą na dywanie. Przygryzłam wargę powstrzymując się od śmiechu.  Odgarnął włosy z twarzy patrząc na mnie podejrzliwie. Wstał otrzepał się  z niewidzialnego kurzu z spodni i podszedł do mnie. Pochylił się, kładąc ręce po obu stronach mojego ciała przez co byłam uwięziona. Bałam się? Nie. To mi dodawało odwagi by dalej ciągnąc zabawę. Przejechałam wskazującym palcem wzdłuż linii jego szczęki, wstrzymał oddech na mój dotyk przymykając oczy.
 Przybliżyłam swoje ręce jak najbliżej mojego ciała zsuwając się w dół wzdłuż ciała chłopaka. Wstałam szybko i popchnęłam go na łóżko.
- No kolego trzeba poćwiczyć nad twoją kondycją i skupieniem.- zachichotałam.

                                                                  ***

- Cześć staruchy. Co na kolację?- powiedziałam wesoła siadając koło Louis'a na kanapie. Patrzyli na mnie zdziwieni i z niedowierzaniem. A no tak, przecież niedawno popłakałam się jak jakieś małe dziecko i bałam się kogokolwiek, a teraz wesolutka przychodzę do nich jak nigdy to by się nie zdarzyło.
- Wszystko w porządku?- zapytał Lou patrząc na mnie uważnie. Kiwnęłam głową. Przecież nie będę się nad tym użalać, raz mi się zdarzyło więcej się to nie zdarzy.
Sytuacja w salonie stała się nie komfortowa. Chłopaki byli nadzwyczaj cisi, jedynie można było usłyszeć odgłosy wydobywające się z telewizora.
- Okej. Gdy odzyskacie języki w przystojnych buźkach, dajcie znać, idę zrobić nam kolację.- wstałam nie czekając na odpowiedź po prostu, poszłam do kuchni przymykając drzwi.
 Pod głosiłam radio słysząc z jedna z moich bardziej lubianych piosenek. Zaczęłam się kręcić po kuchni, szukając potrzebnych mi produktów do zrobienia tostów. Zaczęłam smarować chleb tostowy masłem poruszając delikatnie biodrami. Zawsze lubiłam tańczyć, i raczej sądziłam, że mam tam jakiś dar, może najlepiej tańczyć nie umiem, ale to nie oznacza, że w ogule nie umiem. Jak byłam mała, mama zapisywała mnie na jakiegokolwiek tańce, hip-hop, break dance, taniec bardziej poważny.
Oczywiście wszystko kończyło się może po miesiącu, trzech. Zawsze lubiłam próbować wszystkiego.  Obróciłam się wokół własnej osi, przechodząc do lodówki i wyciągając, ser, salami, szynkę, ketchup.
 Zrobiłam wszystko szybko ciągle tańcząc i uśmiechając się radośnie. Mój humor całkowicie się poprawił. I to dzięki pewnemu brunetowi.
- Jeszcze raz! Jeszcze raz!- podskoczyłam przestraszona widząc Lou we framudze drzwi z blondynem. Złapałam się za klatkę próbując uspokoić oddech.
- Przestraszyliście mnie. Idioci.- warknęłam na nich, wyłączając maszynę do tostów. Wyszły równo złociste. Wyjęłam je kładąc na talerz, który stał na stole.
- Napaleni idioci. Wiesz jak nas rozgrzałaś. - powiedział Lou klepiąc mnie w tyłek. To całkiem normalne u niego. Alex nie ma z tym problemu, że tak zachowuje się względem siebie. Bawi ją to.
- Próbuj, próbuj i tak nie poruchasz.- powiedziałam zadziornie zlizując ketchup z palca.
- Sama się o to prosisz.
- Najpierw trzeba mieć czym.- Niall wybuchł śmiechem przybijając mi piątkę. Lou posłał mi wściekłe spojrzenie, ale dobrze wiedziałam, że się ze mną tylko drażni.
- Uważaj bo dostaniesz.
- Misia z kokardką? -uśmiechnęłam się niewinnie, siadając na krześle, koło blondynka. Oczywiście on zjadł już połowę kolacji. Z Niall'em jesteśmy nawet podobni, mamy podobne upodobania, nawyki i takie tam. Oboje uwielbiamy słodycze, oglądać kreskówki, zachowywać się jak małe dzieci.
Poczochrałam chłopakowi włosy, na co dostałam szeroki uśmiech z jego strony, cmoknęłam go w policzek i napiłam się wody.
- Gdzie Harry i Zayn?- zapytałam z pełną buzią. Chłopaki się zaśmiali, a Lou wytarł mi chusteczką usta, zahaczając białym materiałem o mój nosek. Zachichotałam, gdyż to łaskotało.
- Brudna byłaś. Musieli gdzieś pojechać, nie martw się.- pokiwałam głową, że rozumiem i uśmiechnąłem się szeroko, gdy chłopak wysłał mi buziaka.
 Kochałam ich, jak rodzinę, która zastępuje mi tą, w Londynie. Nigdy nie marzyłam aby coś im się stało. Wiem, że kiedyś każdy założy własną rodzinę, ale mam nadzieję, że nie zapomnimy o sobie i dalej będziemy na siebie liczyć.
- O czym myśli nasza mała księżniczka?- zamruczał Niall pijąc sok pomarańczowy.
-Mała to może być twoja....- ugryzłam się w język, nie dokańczając zdania widząc rozbawionego Horana. Głupek.
Spojrzałam na zegar stwierdzając, że jest dopiero po 18.
- Chłopaki...- popatrzyli na mnie.- możemy iść na imprezę? Prooszę, proszę, proszę. - wydęłam dolną wargę patrząc na nich prosząco.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.- powiedział Lou, a Niall go poparł.- Nie miałaś chyba udanego dnia.
- A kochasz mnie?
- Kocham.
- Jak mnie kochasz to mi pozwolisz.- powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
- Nany, tak się nie bawimy. Zostajesz w domu.
- Bawić to się mogą małe dzieci. Ja przeprowadzam z tobą inwestycję.- powiedziałam poważnie. Przydałoby mi się wyjście na imprezę, muszę ochłonąć, a w tym impręzy najlepiej mi pomagały.
- Powiedziałem nie. Zrozum, nie chcemy, żebyś zrobiła coś głupiego.- spojrzałam na Niall'a, ale on miał wzrok utkwiony w ścianie. Napięłam ciało czując, że robię się na prawdę zła. Nie chcemy, żebyś zrobiła coś głupiego. Super! Genialnie! Zarąbiście! Wszyscy uważają mnie za małe głupie dziecko, nie umiące sobie poradzić. Wstałam gwałtownie uważnie na nich spoglądając

- Coś głupiego?! Kurwa, nie no fajnie, wszyscy macie mnie za jakieś małe dziecko, myślące o niebieskich migdałach! To się robi kurna przytłaczające! Nie mogę o sobie decydować, o swoich czynach, o niczym! Bo zawsze wy macie ostatnie zdanie, czy to mi się podoba czy nie, prawda?! A na osiemnastych mówiliście, że to moje nowe dorosłe życie.- mój głos z głośnego krzyku zmieniał się załamany szept.- Obiecaliście mnie wspierać w moich decyzjach, obiecaliście,że będziecie je szanować. Obiecaliście.- powiedziałam smutna patrząc na zaskoczonego Louis'a i Niall'a. Myślałam, że chociaż oni są po mojej stronie.

- Cami.-powiedział delikatnie blondyn.-Prawda, obiecaliśmy, ale nie zawsze twoje wybory są dobre dla ciebie samej.- wstał z krzesła, na co całe moje ciało się spięło, czego nie zamierzałam.- Chcemy  dla ciebie dobrze.- postawił pierwszy krok, na co od razu zrobiłam krok w tył. Przełknęłam ciężko ślinę. Popatrzyłam na blondyna, a później na zmartwionego bruneta.- Chodź do mnie.
Spojrzałam na Niall'a z szeroko otwartymi oczami. Chcę go przytulić. Czemu nie mogę się ruszyć? - Boisz się mnie?
- Nie wiem.- spojrzał przerażony na starszego, który wstał szybko z krzesła stając koło niego.
- Nany to przecież Niall i ja Louis. Pamiętasz.- pokiwałam głową.
Co się ze mną dzieje?! Czemu się martwię, że coś mi zrobią?
- Pamiętasz jak sobie dokuczaliśmy? Jak się przezywaliśmy dla zabawy? Jak z Niall'em oglądasz kreskówki?- tak, to przecież moja rodzina. Co ja wyrabiam? Przecież ja ich kocham.
Podbiegłam szybko do blondynka i mocno się przytuliłam uczepiając się jego szyi.
- Już wszystko okej. Nie bój się. Jesteśmy z tobą.- poczułam jak Niall podnosi mnie i niesie w stylu ślubnym. Zaniósł mnie do salonu i położył na kanapie.- Prześpij się. Będziemy obok.- pocałował mnie w czoło, a to podziałało na mnie lek usypiający.

                                                                            ***

Nie wiem, która jest godzina, ale stwierdzając, że za oknami jest ciemno jest noc.
Jedynie w salonie można usłyszeć cichy głos wydobywający się z telewizora. Nie otwieram do końca oczu, bo światło stojące na stoliku przeszkadzało mi w tym. Zamknęłam oczy ponownie próbując jeszcze raz zasnąć, ale na marne. Nie chciałam wstawać, było mi za wygodnie.
Gdy usłyszałam kroki postanowiłam udawać, że śpię, nic się nie stanie przecież.
- Śpi jeszcze.- usłyszałam Niall'a. Chodził kilka minut po pomieszczeniu aż w końcu poczułam jak siada niedaleko mnie. Poprawił mi koc, który teraz spostrzegłam. Pogłaskał mnie po głowie, przez co zacisnęłam piąstki na kocu, momentalnie poczułam brak dotyku.
Westchnięcie wyszło z jego ust, gdy wstał i usiadł prawdopodobnie na fotelu.
- Co się z nią dzieje?
- Nie mam pojęcia. Nigdy się tak nie zachowywała. Na szczęście Zayn'a jeszcze nie ma. Chyba Harry dobrze zrobił zabierając go na siłownie.- mruknął. Wiedziałam, że Lou na mnie patrzy i się zastanawia nad moim zachowaniem.
Nastała cisza, a ja nie zamierzałam jej ignorować. Poruszyłam się nie spokojnie, otwierając powoli oczy. Niall podniósł wzrok na mnie przygryzając wargę, Lou cały czas patrzył wprost na mnie z przymrużonymi oczami.
- Gdzie Zayn?- zapytałam przerywając napiętą ciszę.
- Nie ma go jeszcze.- pokiwałam głową.-
- Niall przyniesiesz mi telefon?- spojrzałam na niego z obojętnym wyrazem twarzy.
Wstał i poszedł na górę. Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam na bruneta.
- Na prawdę tak uważasz?- zbił mnie z tropu o co mu chodzi, nie rozumiem.
- Jak?
- Że nie dajemy ci samej decydować za siebie. Że jesteśmy nadopiekuńczy.
- Nie wiem Lou. Czasami się tak czuję ,ale i tak zawsze robiłam wam na przekór.- pokiwał głową, wstał i po prostu mnie przytulił.
- Zawsze będziesz moją przyjaciółką Nany, zawsze będę chciał dla ciebie dobrze. Przepraszam jeśli kiedykolwiek, się tak poczułaś przeze mnie. Kiedyś zrozumiesz. Obiecuję.
- Nie wierze już w wasze obietnice.- powiedziałam czego w ogule nie skontrolowałam z moim mózgiem. Spojrzał w moje oczy a ja zobaczyłam prawdziwy ból. Zabolało go.- Boże przepraszam, wiesz, że tak nie jest. Matko przepraszam, przepraszam.- załkałam wtulając się w niego mocniej.
- Rozumiem.
- Twój telefon Cami. - blondynek podał mi go. Wyplatałam się z uścisku i odeszłam na koniec pokoju. Wybrałam numer. Nie odbiera. Oczywiście! Pieprzony pan Adrien nie może ode mnie odebrać, jak zwykle!
Usiadłam w kącie i myślałam jak mogę się z nim skontaktować. Evelyn. Szybko wybrałam numer przyjaciółki i po chwili usłyszałam jej wesoły głos.

- Hej Cam.
- Hej. Masz może obok Adrien'a?
-Nie? Nie ma go w Nowym Yorku, nie powiedział ci?
- Nie. Gdzie pojechał?
- Nie wiem mówił, że ma jakąś delegację czy inne gówno.- zaśmiała się. - Cami wszystko w porządku? Jesteś jakaś cicha.
- Nie znaczy tak. Wszystko ok. Kiedy wracacie?
- Nie wiem. Mieliśmy przyjechać tydzień temu, ale twojemu bratu coś wypadło. -westchnęłam smutno. - Tęsknie za tobą młoda.
- Ja za tobą też stara.- zaśmiałyśmy się obie. Pogadałyśmy jeszcze z pół godziny, akurat gdy się żegnałam usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Włożyłam telefon do kieszeni i usiadłam na kanapie udając, że wszystko ok. Ale nie jest ok. Co się ze mną dzieje? Ile razy dzisiaj padło to pytanie? Pięć razy, dwadzieścia, sto? Na pewno.

- Hej siostra. Nie torturowali cię chłopaki?- zaśmiał się Zayn czochrając mnie po głowie. Nie chcę mu psuć dobrego humoru z swoimi problemami, więc postanowiłam zapomnieć o wcześniejszym incydencie. Uśmiechnęłam się szeroko oczywiście nie szczerze, ale to szczegół.
Położył torbę obok kanapy i sam się na niej rozłożył.- Co porabiałaś jak mnie nie było?
- Nic takiego. Zrobiłam kolacje chłopakom, pooglądałam telewizję, zdrzemnęłam się na trochę i zadzwoniłam do Evelyn. Wiesz, że Adrien'a nie ma Nowym Yorku?- jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie słysząc moje pytanie.
- Cami to nie tak jak myślisz.
- O czym ty mówisz?
- Nie wiesz?
- O czym?- zapytałam skołowana. O co chodzi?
- Nie ważne. Jest 23 lepiej idź..
- Zayn, chodź na moment!- usłyszałam Lou z kuchni. O nie! On na pewno chce mu powiedzieć!
Muszę być pierwsza. Jak najszybciej zeskoczyłam z kanapy i pobiegłam w stronę bruneta.
- Nie mów mu, proszę. Zrobię co chcesz, tylko nie mów mu.- błagałam ściskając mocno jego prawą rękę.
- O czym ma mi nie mówić?- nie. Popatrzyłam błagalnie na przyjaciela, ale on nawet na mnie nie spojrzał, jego wzrok był utkwiony w Mulacie.
- Niall zaprowadź Cami do pokoju. Idź z nim.- spojrzał na mnie prosząco, ale była w nich stanowczość.- Proszę.
Poszłam z blondynem do pokoju. Nawet na mnie nie spojrzał, gdy szliśmy, a gdy weszłam do pokoju po prostu zamknął je za mną.
  Co się do jasnej cholery tutaj dzieje?! Ze mną?

środa, 25 lutego 2015

Rozdział 5 Tears are not a sign of weakness..



Wyszłam spokojnie z sali w kierunku szafki, w celu spakowania wszystkich książek do plecaka i ruszyć do domu. Po zabraniu przyborów, przeszłam przez duże białe drzwi, spotykając się ciepłym słońcem i przyjemnie delikatnym wiatrem.
 Powiedziałam Amy, żeby jechała sama, postanowiłam się przejść. Nie przepadam za siedzeniem w samochodzie podczas upału. Pożegnałam się z dziewczyną całusem w policzek, patrząc jak oddala się do swojego samochodu. Uśmiechnęłam się gdy blondynka odwróciła się i pomachała mi podskakując do wozu.
 Poprawiłam plecak na jednym ramieniu, przy okazji wyjmując ciemne okulary przeciw słoneczne zakładając na nos. Przechodząc przez parking pożegnałam się ze znajomymi. Przeszłam na drugą stronę ulicy przed czym sprawdzając czy nie nadjeżdża jakiś samochód.
 Niechcący wpadłam na kogoś. Przeprosiłam osobę lekko uśmiechając się, co dziewczyna mi zawtórowała. Odeszłam i mogłam iść spokojnie.

                                                                        ****


- Jestem!- krzyknęłam wystarczająco głośno by mój głos odbił się od ścian korytarza. Oparłam się jedną ręką o szafkę ściągając trampki z nóg. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, co mnie zdziwiło, spojrzałam pod lusterko gdzie zazwyczaj leżały buty, chłopaków więc gdzie są? Może w basenie.
 Wzruszyłam ramionami zabierając plecak i kierując się na piętro. Wchodziłam na pierwszy stopień gdy usłyszałam dość wyraźne chrząknięcie. Odwróciłam się widząc Zayn'a ze skrzyżowanymi rękami na klatce. O nie, co tym razem zrobiłam? Za długo byłam w szkole?
- Hej Zayni.- uśmiechnęłam się szczerze, uważnie na niego patrząc. Mój uśmiech powoli bladnął, gdy uświadomiłam sobie, że jego wyraz twarzy się nie zmienił, nawet mi nie odpowiedział.
- Dyrektor do mnie dzwonił.
- Nie rozumiem.- o co może chodzić. Nic nie zrobiłam, przecież byłam grzeczna.
- To ja nie rozumiem.- pokręcił głową opuszczając ręce po chwili przejeżdżając nimi po idealnie ułożonych włosach.- Czemu kłóciłaś się na lekcji z nauczycielką?
 Aha. Stara wiedźma się poskarżyła. Jakie to dziecinne, i ona nas uczy.
Prychnęłam wchodząc szybciej po schodach chcąc odłożyć plecak.
- Nie będę z tobą o tym rozmawiała.- krzyknęłam wchodząc do pokoju, odłożyłam plecak na fotel koło biurka wyciągając książki. Usłyszałam odgłos butów, więc już wiedziałam kto i gdzie idzie. Po chwili brunet pojawił się we framudze drzwi.
- Będziesz.- powiedział spokojnie.- Chce wiedzieć co cię zmusiło do kłótni.
- Zrozum, że ci nie odpowiem to moja sprawa, okey? Uszanuj to.- mruknęłam odkładając plecak na ziemię i sama zasiadając przy biurku. Wzięłam książkę od matmy i zaczęłam robić zadania.
 Po chwili książka zamknęłam się z wielkim hukiem przygwożdżona większą od mojej ręką. Spojrzałam w górę oczekując wściekłe i zdenerwowane oczy i twarz brata. Pomyliłam się całkowicie. Patrzył na mnie zmartwiony i smutny. Westchnęłam tylko widząc go takiego.
- Czemu moja siostra mi nie ufa ? Możesz mi odpowiedź chociaż na to pytanie?- zaskoczył mnie pierwszym pytaniem. Ja mu nie ufam? Ufam jak nikomu innemu. Czemu on tak pomyślał, naprawdę tak się zachowałam przed chwilą? Wstałam z krzesła obejmując Zayn'a w pasie, na co przyciągnął mnie bliżej do siebie. Zabolało mnie to.
- Zayn ufam ci, tylko tobie tak bardzo. Nie rozumiem dlaczego tak pomyślałeś.- szepnęłam w jego szary T-shirt. Pogłaskał mnie po głowie uspokajając.
- Martwię się. A jeszcze jak dyrektor zadzwonił mówiąc mi, że wszczęłaś kłótnie z nauczycielką na lekcji pełnej uczniów, byłem zdenerwowany. Zrozum mnie.- odsunęłam się od niego widząc przejęte oczy patrzące w moje.
- Nie. Nie mogę cię zrozumień. Traktujecie mnie jak bym miała 6 lat i nic nie wiedziała o świecie. To ja nie rozumiem jak ty i Adrien możecie ciągle mnie traktować jak dziecko odkąd tata i mama wrócili do Londynu. Od tamtej pory zachowujecie się jak byście przejęli ich rolę, rozumiem do 14 roku ale ja mam kurwa 19 lat Zayn. Ty zrozum i wtedy będę z tobą rozmawiała normalnie, bo jak mi się wydaje muszę odrobić lekcje. - Wiem, że go to pewnie zabolało, ale musi w końcu zrozumieć, że nie jestem małym dzieckiem, którego trzeba zawsze pilnować.  Nie będą mogli ciągle mnie pilnować i przed wszystkim bronić.
- Cami przecież... -przerwałam zatykając mu usta.
- Wyjdź.
 - Obiad jest na dole jak chcesz.- powiedział wychodząc. Zatrzymał się na chwile patrząc na mnie, przyglądałam się całej mojej osobie, po czym wrócił do oczu.- Zawsze dla mnie będziesz moją młodszą siostrzyczką.- uśmiechnął się smutno, po czym wyszedł zamykając za sobą delikatnie drzwi. Opadłam bezwładnie na krzesło wzdychając, myślałam, że reszta dnia będzie przyjemna, spokojna, bez jakiś kłótni czy problemów.
 Po odrobieniu lekcji, które zajęły mi tylko 30 minut, odłożyłam książki i schowałam te które są potrzebne na jutro.
 Zeszłam na dół kierując się do kuchni, czując świetne zapachy się z niej wydobywające. Uśmiechnęłam się widząc nakryty stół z pięcioma talerzami. Nikogo w kuchni nie było, więc pewnie reszta jest w salonie. Jak na zawołanie wszedł Lou, a zanim Harry i Niall. Nigdzie nie mogłam znaleźć Zayn'a, co mnie w sumie nie dziwiło, pewnie resztę dnia nie będziemy się do siebie odzywać.  - Um Lou gdzie Zayn?- zauważyłam, że nigdy nie używam przezwiska Zayn'a gdy o niego pytam, jedynie gdy do niego się odzywam.
- Był w garażu, pewnie zaraz wróci.- powiedział wyjmując karton soku jabłkowego i pomarańczowego. Pokiwałam niewidocznie głową, siadając do stołu, na swoim stałym miejscu. Z jednej strony usiadł Niall nakładając mi obiad. Uśmiechnęłam się w podzięce za jego gest, wzięłam widelec krojąc pierwszy kawałek mięsa. Po jakimś czasie przyszedł Zayn z brudnymi rękami całymi w smarze. Podszedł do umywalki, w celu zapewne umycia rąk. Usiadł koło mnie życząc smacznego.
Chłopaki rozmawiali jak jakieś katarynki, a ja siedziałam cicho, powoli jedząc. Nigdzie mi się nie  śpieszyło, chociaż chciałam, żeby ten beznadziejny dzień się już skończył. Gdy zjadłam zabrałam swój talerz wkładając go do umywalki, chcąc umyć naczynie. Odkręciłam wodę oblewając białe naczynie przezroczystą cieczą. Po skończeniu włożyłam na suszarkę, wytarłam ręce ściereczką, odłożyłam ją i skierowałam się do drzwi.


Włącz: muzyka..

 Po chwili byłam już w swoim pokoju. Zamknęłam drzwi, kładąc wyłączony telefon na łóżku, kierując się do okna, żeby usiąść na parapecie. Na niebie było już dość ciemno co tylko dawało uroku. Otworzyłam szeroko okno, czując przyjemny wiaterek.
Dopiero teraz usiadłam opierając się o szklane okno i jego framugę. Zgięłam kolana przybliżając do swojej klatki. Patrzyłam w bezchmurne niebo, myśląc dosłownie o wszystkim.
Jak to będzie jak skończę szkołę. Jaka będzie moja pierwsza ważna praca. Czy będę podróżować. Opatuliłam swoje nogi rękami opierając głowę o nie.
Czy się zakocham. Czy będę kochana. Czy będę dla kogoś tak wyjątkowa, że tylko moja osoba będzie wystarczała, żeby pojawił się uśmiech, że oczy będą przeszyte miłością do mnie i ze wzajemnością. Czy kiedykolwiek będę dla kogoś tak ważna, że spędzi ze mną resztę życia.
Niekontrolowana pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Nie miałam zamiaru jej wycierać, było mi za wygodnie, żeby teraz to przerwać. I tak zaraz wyschnie.  Na świecie jest ktoś kto pokocha twoje wady i zalety i nie wytrzyma bez ciebie jeden dzień.  Mimowolnie się uśmiechnęłam przypominając sobie słowa mojego dziadka. Zawsze miał rację, był bardzo mądry i kochany. Był wspaniały. Jak jeździłam z nim na ryby i jak się cieszyłam i kłóciłam z nim, że złowiłam ich więcej i o wiele większe.
- Mogę się przysiąść?- moje myśli przerwał brunet siadając na przeciw mnie, nie odpowiedziałam nic wróciłam do poprzedniej czynności patrząc w niebo. Pełno gwiazdek świecących na granatowym niebie swoim światłem. - Coś się stało? Byłaś taka cicha podczas obiadu.- zapytał przyglądając mi się. Zwróciłam głowę w jego stronę spotykając szmaragdowe oczy błyszczące od księżyca.
- Pokłóciłam się z Zayn'em. - szepnęłam spuszczając wzrok. Zaczęłam łamać kostki palców, jakoś zawsze mi to pomagało, nie wiem dokładnie czemu, pomagało i już, taki nawyk.
- Wiem.- westchnął.-  Cami rozumiem, że czujesz się jakby traktował cię jak małe dziecko, ale martwi się po prostu, jesteś jego siostrą ma prawo do tego, żeby się tobą zajmował.
- Ja wiem, ale..- usiadłam po turecku, dalej bawiąc się palcami.- jestem już pełnoletnia. Powinien to zrozumieć, nie zawsze będzie mnie pilnował, znajdę sobie w końcu kogoś, zamieszkam z nim, ożenię, będę miała dzieci, i umrę. No chyba, że zamknie mnie tu już na zawsze, bez klucza.- chłopak zaśmiał się na mój komentarz, co sprawiło, że się uśmiechnęłam.
- Nie zamknie. Patrz ja mam starszą siostrę. Dokładnie tak samo ją traktowałem, jak on ciebie teraz. Nie obchodziło mnie, że jest starsza, jedynie dla mnie liczyło się, żeby była szczęśliwa i bezpieczna. To jest po prostu taki impuls. Kocha cię, więc to tak jakby go usprawiedliwia, nie w całości, ale trochę tak. Musisz go zrozumieć, pomyśl co by było gdybyś nie miała takiego brata.- Harry oparł się okno zginając nogi i kładąc na parapet. Szczerze, potrafi przemówić do rozumu.-  Nie siedziałabyś tutaj, mogłabyś być na imprezie, gdzie jakiś chłopak, zaraz bycie porwał do łóżka, wróciłabyś do domu zalana w cztery dupy, mogłabyś nawet płakać, a Zayn po prostu by cię zignorował. Powiedz jaki jest lepszy?
- Taki jaki teraz jest.- westchnęłam uświadamiając sobie prawdę. Przybliżyłam się do chłopaka mocno przytulając. Zaskoczył go chyba mój gest, bo chwilę się nie ruszał, ale już po chwili mogłam poczuć jak jego silne ramiona mnie obejmują. Uwiesiłam się jego szyi, czując kojący zapach. Odsunęłam się trochę od szyi bruneta w zamiarze spojrzenia na jego twarz, jego i moja były niebezpiecznie blisko siebie, prawie stykaliśmy się nosami. Czułam jego ciepły oddech oplatający moją twarz, dający dreszcz w dole moich pleców. Przełknęłam ślinę czując intensywny wzrok chłopaka na swojej twarzy. Spuściłam na chwilę wzrok, ale zaraz szybko podniosłam na Harry'ego.
  Przygryzłam dolną wargę, dalej patrząc w szmaragdowe oczy chłopaka. Uśmiechnął się lekko ukazując swoje dołeczki. Pogłaskał mnie po policzku kciukiem, i jak przez jego dotyk obudziłam się z błogiego snu. Uśmiechnęłam się nieśmiało odsuwając swoją twarz od niego i siadając jak wcześniej.

*Z perspektywy Harry'ego*

Siedziałem z nią i rozmawiałem na różne tematy. Zadawaliśmy sobie głupie pytanie, ale odpowiadaliśmy na nie mając niezły ubaw.
- Dobra moja kolej.- dziewczyna otrzepała ręce z soli, która była w orzeszkach, które przyniosłem jakiś czas temu w miseczce.- Umm. Kim chcesz zostać w przyszłości?
- Zawsze chciałem otworzyć własną firmę.-wzruszyłem ramionami, biorąc kolejne orzeszki i wrzucając do ust.
- Jaką dokładnie?
- Ej teraz moja kolej.-zaśmiałem się na jej ciekawość. Wywróciła oczami przyglądając mi się.
- Kim chcesz zostać w przyszłości?- odchyliła do tyłu głowę zamykając oczy. Urocza jest.
- Myślałam nad sportem, lubię to, lubię być w ruchu, nie lubię siedzieć w jednym miejscu, ale wątpię, żeby mi udało się coś osiągnąć. Interesująca też jest praca menagera firmy.- uśmiechnęła się do mnie, po czym spojrzała w niebo. Mogłem dokładnie obejrzeć jej twarz. Miała ładne włosy otaczające jej twarz, piękne niebieskie oczy, malutki nosek, pełne usta, które aż proszą by je całowano. Styles myślisz o całowaniu siostry twojego najlepszego kumpla!  Ale strasznie mi się podobała, a teraz jest okazja poznania jej i przekonania do siebie.
- Idealnie się składa. Będziesz mojej firmy menagerem.- zaśmiała się na moje stwierdzenie. W końcu na mnie spojrzała pokazując całą twarz a nie profil.
- Jaką dokładnie?
- Nie wiem. Może muzyki i sportu.- mrugnąłem porozumiewawczo w jej stronę. Uśmiechnęła się szeroko biorąc orzeszki.- Jesteś dziewicą?- zaraz co?! Co ja powiedziałem?!
- Co?- Patrzyła na mnie zdziwiona z uśmiechem, po czym wybuchła śmiechem.
- Boże. Nie odpowiadaj.- schowałem twarz w dłoniach uniknąć upokorzenia. Jakim ja jestem debilem! Pytam siostrę przyjaciela czy uprawiała już seks!
- Czemu? Mogę odpowiedzieć.- spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Nie jest wściekła czy coś? Po prostu siedzi i się ze mnie śmieje.
- Nie jesteś zła?
- Nie. Obiecaliśmy odpowiadać to powiem.- wzruszyła ramionami biorąc orzeszki.- Jestem.
- Ok.- jakoś się niezręcznie się zrobiło.
- Jesteś prawiczkiem? No co? Ty możesz to ja też.- uśmiechnęła się niewinnie.
- Nie jestem.
Jeszcze z jakąś godzinę pogadaliśmy po czym po szliśmy na kolację.

                                                                          ***

Dzisiejszy dzień mogę zaliczyć chyba do przeciętnych. Obudziłam się wyspana, ubrałam się w dżinsowe szorty, fioletową bluzę z napisem New York City, jak zwykle czarne trampki, włosy wyprostowałam i mogłam zejść na dół. Przywitałam się ze wszystkimi i zjadłam śniadanie. Z Zayn'em się wczoraj pogodziłam dzięki Harry'emu. Nie wiedziałam, że Harry umie tak przemówić do rozumu. A jeszcze część nocy w której żartowaliśmy. Na pewno zapamiętam widok jego zakłopotanej twarzy gdy zadał mi pytanie na temat mojego stanu seksualnego. Tyle brakowało, a by jego policzki się zaróżowiły. Słodki jest. Pokazała mi się znaczna jego część, a jeszcze ten moment gdy byliśmy tak blisko.
  A jak sam potwierdził wczoraj, nie jest prawiczkiem. Pewnie milion dziewczyn się zanim ogląda. Jest mocno pociągającym chłopakiem, a jeszcze zniewalający uśmiech, który powoli zaczyna na mnie działać. Siedziałam na przeciw niego przyglądając mu się jak jego szczęka pracuję, gdy wypowiada kolejne słowa w bardzo interesującej rozmowie. Siedział na krześle przy stole, z delikatnym uśmiechem "bawiąc się swoją wargą". Zauważyłam, że często tak robi.    
 Dzisiaj nie musiałam się śpieszyć do szkoły. Była sobota za co dziękuję Bogu. Przydałoby się pojechać na jakąś imprezę. Wstałam od stołu przyciągając uwagę chłopaków, zabrałam talerz i schowałam do zmywarki. Ponownie podeszłam do stołu tylko przysuwając swoje krzesło. Uśmiechnęłam się słabo do nich, odwróciłam i poszłam wolnym krokiem do salonu. Usiadłam na kanapie zabierając pilota od telewizora chcąc go włączyć. Włączyłam jakiś serial i zaczęłam oglądać.  Nogi przyciągnęłam do klatki podbierając je podbródkiem. Ten dzień ani wesoły, ani zły. Raczej taki obojętny. Nie czułam nic, najlepiej poszłabym na spacer, ale nie chcę mi się ruszać, ani nikogo spotykać.
 I teraz w głowie stanął mi obraz Matthew'a będącego z inną dziewczyną, a nie mną, teraz na randce. Nie powiem, że to mnie nie zabolało, bo myślałam, że na prawdę coś z tego może być. Westchnęłam smutno. Nie miałam szczęścia u chłopaków. Znaczy może pociągałam uch  czy coś, ale związki to chyba nie moja bajka. Byłam kiedyś zakochana? Nie umiem tego określić. Zakochanie? To takie mi obce słowo. Było kilku chłopaków, którzy zawrócili mi w głowie, ale nie posuwaliśmy się dalej. Po
prostu nie mam szczęścia w miłości. Raczej pisany mi jest życie samotnika. Chciałabym mieć kogoś, kto będzie mnie budził z pocałunkiem w policzek, całował na pożegnanie i powitanie, poprawiał humor, mówił jak bardzo ważna jestem, że jestem najwspanialsza, spędzał ze mną mile dni, a noce namiętne i na koniec każdego wspaniałego dnia, mówił, że mnie kocha. Za dużo wymagam. nawet nie zauważyłam, że moje policzki są mokre od łez, a przede mną kuca Niall, a Harry siedzi obok. Potrząsnęłam głową, sprawiając, że włosy opadły na moje zgięte kolana skutecznie zakrywając moją twarz. Nie chciałam, żeby mnie widzieli w takim stanie.
 Nie jestem słaba.

- Cami w porządku?- zapytał blondynek ściskając moją dłoń. Pokiwałam lekko głową, chcąc, żeby przestali na mnie patrzeć w takim stanie.
 Nie jestem słaba.

- Może zawołamy Zayn'a?- pokręciłam głową, czując coraz większe zażenowanie.
 Nie jestem słaba.

Jak na zawołanie kolejne łzy poleciały po moim policzku. Już wyobrażam swój wygląd, poczochrane włosy, opuchnięte oczy od płaczu i czerwone policzki. Ktoś objął mnie ramieniem, delikatnie gładząc po plecach. Znałam ten dotyk. Harry. Pochyliłam się wtulając w jego klatkę.
Nie jestem słaba.
Chcę bliskości.
- Ćsii, mała. Nie płacz.- powiedział kojąco dalej masując moje plecy. Pociągnęłam nosem zaciskając ręce w male piąstki na jego koszulce, gdy pocałował mnie w czubek głowy, to podziało na mnie jak kara. Bardziej się rozryczałam mocząc jego koszulkę.
 Wiem, że Niall patrzy na mnie z szokiem. Nigdy mnie takiej nie wiedział, zawsze to ukrywałam, byłam całkiem niezłą aktorką, jesli chodzi o te sprawy. Zawsze byłam skryta i chyba już taka będę. Nie umiem mówić o uczuciach, to sprawia mi wielki ból, zamykam się w pokoju, nie odzywam się za wiele, czasem jedno słowo, nic więcej.
- Zanieść cię do pokoju?- zapytał miękko brunet odsuwając się, żeby spojrzeć na moją zapłakaną twarz. Spojrzałam w jego pełne zmartwienia oczy. Pociągnęłam nosem, dalej płacząc kiwając głową. Nawet nie pozwolił mi wstać, uniósł mnie jak małe dziecko, automatycznie objęłam go nogami w pasie, przyciskając się bliżej do jego  szyi i chowając się przed wszystkim. Powoli stawiała kolejne kroki, kiedy w końcu poczułam jak się zatrzymuje, myślałam, że jesteśmy przed moim pokojem. Przeliczyłam się gdy usłyszałam głos mojego brata.
- Co ty robisz? Cami?- jak na zawołanie, mocniej wtuliłam się w Harry'ego nie chcąc się od niego odsuwać. W jego ramionach było mi tak przyjemnie, ciepło, miło, ale czułam się bezpieczna. Pokręciłam gwałtownie głową, gdy usłyszałam jak stawia kroki w naszym kierunku. Momentalnie się zatrzymał widząc mój ruch. Poczułam jak dotyka moich pleców, przez co moje ciało zaczęło mocno drżeć na jego dotyk. Chwilowo nie czułam go, z czego się cieszyłam, nie chcę niczyjego dotyku, poza Harry'ego.
- Cami to.. to ja. Zayn.- powiedział delikatnie czekając na moją reakcję. Pokiwałam lekko głową, nie patrząc na niego, odchyliłam lekko głowę, kładąc na ramieniu chłopaka, patrzyłam jak przygryza wargę zdenerwowany. -Chodź do mnie.- pokręciłam gwałtownie głową, czując kolejny potok łez.
- Stary zabiorę ją do jej pokoju.- powiedział Harry przytulając mnie mocniej, przeszliśmy koło mojego brata. Odwróciłam głowę w jego kierunku, czując jego wzrok. Był załamany, tym co się teraz wydarzyło. Szybko odwróciłam się dając wyjść kolejnym łzom na zewnątrz.

                                                                       ****

Już z jakieś pół godziny siedzi ze mną Harry ciągle siedząc w tej samej pozycji jak na kanapie w salonie. Co chwilę powtarzał spokojne słowa, że jestem bezpieczna, nikt mnie skrzywdzi, że jest tylko on. Łzy już nie leciały, ale dalej gromadziły się w kącikach oczu. Chłopak ciągle mną lekko kołysał co uspokajało. Sama jego osoba mnie uspokajała. Czemu zareagowałam tak na głos i dotyk Zayna? Przecież to mój brat.
- Przepraszam.- powiedziałam cichutko zaciskając ręce na koszulce bruneta.
- Nie masz za co. Już nie płacz. Jestem przy tobie.- i dlaczego się tak z tego cieszyłam?  Nie powinnam. Powinien tu być Zayn.
- Nie chcę żeby mnie taką widział.- szepnęłam zawstydzona i smutna.
- Co?- oderwał się lekko ode mnie, ale dalej byliśmy przytuleni.
- Nie lubię pokazywać słabości. - schowałam się w zgięciu jego szyi, czując zażenowanie, że mnie taką widział.
Nie jestem słaba.

- Łzy nie są oznaką słabości. Nie powinnaś tak mówić- pocałował mnie w czoło, wysyłając przyjemny dreszcz po moim ciele. Oderwałam się od niego patrząc na piękne tęczówki chłopaka. Przybliż się trochę, będąc na wprost mojej twarzy. Przełknęłam ślinę wiedząc co chcę zrobić, spojrzałam w dół na jego lekko rozchylone wargi. Podniosłam wzrok widząc radosne iskierki w oczach bruneta.
- Emm.. Lepiej?- Co?! Rozszerzyłam szerzej oczy. Czy on sobie żartuje?
- Oh tak, tak.- nie pozostawię tego tak. Pocałowałam go w policzek sprawiając delikatny na twarzy chłopaka. Drugi raz. Drugi raz miał szansę, ale tego nie zrobił.
Odsunął się od mojej twarzy, przytulając do swojej klatki..
- Wytłumaczysz mi co się stało?
- Sama nie wiem, myślałam o Matthew'ie i jakoś zaczęłam  myśleć o innych rzeczach. Po prostu czuję się czasami zmęczona....- nie wiedziałam co powiedzieć,  nigdy nie mówiłam o uczuciach, a teraz mam szansę to wszystko z siebie wyrzucić, ale jakoś mi to nie wychodzi, jak bym miała blokadę.
- ..samotnością.- szepnął  trafiając w sedno nie dokończonego zdania. Po jakimś czasie siedzenia razem i milczenia, zaczął wstawać. Pociągnęłam go za rękę, sprawiając, że na mnie spojrzał z nieodgadniętym wyrazem twarzy.
- Proszę zanieść mnie na dół. Tylko mnie nie puszczaj. Proszę.-jęknęłam błagalnie patrząc w jego oczy. Ukazało się w nich współczucie, ale zgodził się. Pokiwał głową, i pochylił się, żebym uczepiła się jego szyi. Spojrzałam na niego, obdarzył mnie pocieszającym uśmiechem i pozwolił opleść wokół siebie moje nogi. Po chwili byliśmy na dole i siedzieliśmy na jednej kanapie nie zmieniając naszej pozycji. Oni rozmawiali a ja siedziałam cicho, nie odzywając się chociaż na chwilę.
- Cami chodź do mnie proszę.- na głos Zayn'a nie wiem czemu cała się spięłam czując lekkie drgawki.
- Stary nie wiem czy to dobry pomysł.- powiedział Harry gładząc moje plecy. Jestem mu strasznie wdzięczna, że na górze nie zmuszał mnie do opisywania wszystkiego.
- Ty się nie odzywaj.- warknął na chłopaka, wkurzając się.
-Nie krzycz na niego.- jęknęłam w szyję bruneta zaciskając mocniej swój uścisk.
- Ale Cami...
- Proszę.- jęknęłam smutno odwracając głowę w jego stronę. Spojrzałam jego zmartwiony i zdenerwowany wzrok widząc, że wolę bliskość Harry'ego a nie jego.
- Dobrze...

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 4 Strong



*Z Perspektywy Zayn'a*

Patrzyłem na nią i od razu wiedziałem jak się czuje. Złość, gniew, zawiedzenie, upokorzenie zmieszane ze smutkiem. Ona nie przytuli się, nie będzie siedziała przed telewizorem obżerając się lodami, nie będzie się nad sobą użalać, a już na pewno nie będzie płakała przez tego frajera. Wiedziałem co się stanie. Będzie chciała co chwilę coś rozwalić, będzie wszczynała kłótnie, bić,
wszystko co tylko inne dziewczyny nie robią. A najgorsze w tym jest, że nie wiem jak jej pomóc, a wiem, że przez to może znowu się nie odzywać. Patrzyłem na nią starając się wymyślić co mogę zrobić.
- Cam.- powiedziałem delikatnie patrząc uważnie na jej reakcję. Nawet na nas nie spojrzała, patrzyła się ciągle na to głupie w połowie zniszczone zdjęcie. Nie mogła się zakochać. Nie Cami. Ona nie umie w tak szybkim czasie.Dalej patrzyła się w papierek nie odzywając się w ogule.
Stawiałem ostrożne kroki, żeby nie zrobić niczego złego.
Gdy byłem wystarczająco blisko podniosłem jej podbródek palcami patrząc uważnie w oczy. 100% nienawiść. Nie widziałem jej takiej nigdy. Pogłaskałem jej delikatny policzek myśląc, że zaraz pojawi się łza. Nie było.  Jest po prostu silna i nie chce pokazać słabości. Nie wiedziałem co robić. Zawsze tylko puszczałem ją i szła do pokoju.
- Cami nie martw się. Załatwię to.
  Zaśmiała się gorzko, uwalniając się z mojego dotyku ciągle się śmiejąc. Przeszła koło chłopaków idąc prosto w kierunku wyjściowych drzwi. Wiedziałem gdzie idzie, doskonale wiem gdzie. Niby gdzie indziej. Idzie się po prostu wyżyć. Tylko nie wiem czy na przedmiocie czy żywej istocie.

                                                                                ***

Wróciła po jakiejś półtorej godzinie. Od razu poszła na górę nawet mnie nie powiadamiając, że jest. Po 10 minutach poszedłem do niej sprawdzić czy wszystko okey i czy nie zrobiła jakiegoś głupstwa. Stała przed szafą przebierając różnymi ubraniami. Oparłem się o framugę krzyżując dłonie na klatce piersiowej uważnie oglądając jej poczynania.
- Wybierasz się gdzieś?- nic cisza. Westchnąłem wiedząc, że tak będzie. Podszedłem do niej delikatnie biorąc jej obie rączki.- Cami proszę nie ignoruj mnie. Chcę ci pomóc. Jak i chłopaki.- powiedziałem tym troskliwym tonem patrząc na jej śliczne oczka.
Westchnęła patrząc na mnie, po czym odsunęła się ode mnie pod chodząc do okna. Patrzyła na obraz za oknem spokojnie oddychając.
- Wiem.- powiedziała to tak....bez emocji.- Nie myśl, że się w nim zakochałam czy coś po prostu...-już wszystko wiedziałem. Podszedłem do niej szybko przytulając ją do swojej klatki. Owinęła swoje ramiona wokół mnie, spokojnie oddychając.
- Rozumiem.- pocałowałem ją w czubek głowy.- Pamiętaj, że zawsze masz mnie, Lou i Nialla, no i teraz Harry'ego.  Jesteś za dobra na niego, jeszcze nie jednemu zawrócisz w głowie.- spojrzałem jej w oczy pokazując, że to co mówię jest najprawdziwszą prawdą. Uśmiechnęła się ponownie wtulając w moje ciało.
- Kocham cię brat.
- Ja ciebie też maleńka.- pogłaskałem ją po głowię układając sobie wszytko po kolei co mu zrobię. Zasrany gówniarz. Nie ma prawa krzywdzić mojej małej siostrzyczki. Nikt nie ma. Automatycznie pocałowałem ją w czółko pokazując, że zawsze będę z nią. Nie wiem co bym sobie zrobił lub komuś, gdyby była skrzywdzona, nie ważne czy psychicznie czy fizycznie. Po prostu bym zabił go.
Odchyliłem się lekko od jej główki. Znów ten jej chytry uśmieszek na pięknej buzi. Taką ją kocham najbardziej. Zadziorną i upartą. Jak cała rodzinka.
- Chodź do chłopaków.
- Chwilkę muszę odmówić 'randkę'- prychnęła, pokazując w powietrzu cudzysłów. Z tym debilem.
- Ja to zrobię.- uśmiechnąłem się krzywo, puszczając ją w drzwiach i biorąc jej telefon z biurka.
Hmm. James, Conor, Amy, Evelyn, Zaynii, Matthew. Jest. Nacisnąłem zieloną słuchawkę czekając aż odbierze ten frajer. Pierwszy sygnał... drugi... trzeci...
- Hej Camila
- Tu brat Camili.
- Ooo Cześć Zayn.- prychnąłem na ten jego wesolutki dźwięk.
- Ta ta. Camila nie idzie dzisiaj z tobą do kina.- powiedział krótko prawie warcząc. Schodziłem po schodach z telefonem kierując się do kuchni.
- To raczej nie ty o tym decydujesz.- powiedział dość chłodno.
- Słuchaj. -powiedziałem całkiem spokojnie.- Ja przekazuje jej słowa tak samo nie chce cię już widzieć jak i ja i zbliż się do niej to cię rozpierdolę, dotknij ją bez jej zgody, zabiję. Nie odzywaj się też bo cię wykastruje.- bez żadnych ceregieli rozłączyłem się odkładając telefon na blat.
 Wróciłem do salonu gdzie była reszta. Oddałem dziewczynie telefon i rozsiadłem się wygodnie koło niej.
- Nie będzie cię nawiedzał.- posłałem jej uspokajający uśmiech czym zawtórowała mi, włączając telefon. Siedziała i coś tam grzebała, a my z chłopakami zajęliśmy się rozmową, na temat wyjścia do klubu w weekend. Cami siedziała cicho co mnie zdziwiło. Odchyliłem się lekko do tyłu zaglądając co robi, co chyba wyczuła bo zasłoniła rękoma narzędzie.
- Zayni mama nas uczyła, że nie można podglądać.- powiedziała kręcąc głową. Uśmiechnąłem się na widok, że humor jej wrócił i nie martwi się już.
- Ale ja jestem ciekawski.- powiedziałem jak dziecko lekko podskakując na kanapie. Zaśmiała się słodko wyłączając telefon kładąc na stoliku.
- Ciekawość pierwszy stopień do piekła.
- Ja już tam mam zarezerwowane miejsce tuż po tobie.- wystawiła mi język i skierowała się do kuchni. Obejrzałem się czy jestem w zasięgu wzroku po czym chwyciłem jej telefon odblokowując.
- Stary co ty robisz?!-krzyknął blondyn szeptem uważnie mi sie przyglądając. Wszedłem wiadomości widząc ze 100 wysłanych do Adrien'a i kilka do Amelii. Wszedłem w galerię widząc pełno zdjęć jej, Adrien'a, moje, przyjaciółki, chłopaków i kilka Harry'ego. Jedno jak szedł w kierunku basenu, drugie i ostatnie z teraz. Uśmiechnąłem się cwaniacko pokazując im 'zdobycz' jaką znalazłem.
- Ma na ciebie chrapkę.- zaśmiałem się widząc minę chłopaka.
-Umm...- odłożyłem telefon na poprzednie miejsce widząc Cami idącą do nas.
- Wszystko okey?- zapytała patrząc na nas nie pewnie. Pokiwaliśmy głowami szczerząc się.- No dobra.- usiadła na fotelu zabierając telefon, na co prawie wybuchliśmy śmiechem.


*Z Perspektywy Camilii*

Byłam już kompletnie zmęczona natłokiem myśli i całego dnia. Pożegnałam się z chłopakami życząc dobrej nocy, poszłam do pokoju przygotowując sobie czystą bieliznę i piżamę. do spania po czym ruszyłam do łazienki. Zdjęłam ubranie wrzucając wszystko do koszu na brudne ubrania do prania. Weszłam do kabiny włączając gorący strumień wody. Jak zawsze użyłam swojego ulubionego szamponu do włosów i ciała zatracając sie jego zapachem.
 Po 30 minutach wyszłam z kabiny obwiązując ręcznik wokół swojego ciała. Łazienka była cała zaparowana przez co widoczność nie była najlepsza. Wyszłam z pomieszczenia idąc w stronę łóżka gdzie leżało przygotowane przeze mnie ubranie. Założyłam czerwony komplet, czarne dresowe szorty i przydużą białą koszulkę z nadrukiem. Włosy rozczesałam szczotką po czym wzięłam się za ich suszenie. Ogarnęłam je jakoś, nałożyłam krew na twarz i ręce czując się jak nowo narodzona.
 Ciekawe czy reszta też poszła się już kłaść? Słysząc rozmowy z dołu stwierdziłam, że bawią się w najlepsze. Skończyli szkołę to mają luz. Ciekawa jestem w czym pracuje Harry.  I Niall. Louis wiem, że pracował z moim bratem, ale teraz nie mam kompletnego pojęcia. Ja nawet nie wiem gdzie pracuje Zayn. Nigdy nie chwalił się tym i nie chciał rozmawiać na ten temat.
 Położyłam się do łóżka ustawiając zegarek na 6.30 I włączając najgłośniejszy dzwonek inaczej się nie obudzę.

                                                                            ***

Mój słodki, przyjemny sen przerwał budzik. Usiadłam powoli przecierając swoje zaspane oczy, lekko ziewając.  Próbowałam wstać, ale od razu upadałam ponownie na miękkie łóżko.
Nie chcę tam iść! Jejuuu... Zebrałam w sobie wszystkie siły i jakoś udało mi się dotrzeć do szafy w zamiarze wybrania ubrania na ten cudowny dzień.  Wyczujcie ironię.
Wybrałam zwykłe dżinsy z przetarciami, białą luźną koszulkę na ramiączka. Nałożyłam jak zwykle mało makijażu i byłam gotowa. Akurat równo wybiła siódma. Mam jeszcze jakieś 30 minut.
Spokojnie zeszłam na dół, oczekując, że reszta domu, jeszcze smacznie śpi. Zdziwiłam się gdy zauważyłam wszystkich obecnych siedzących przy stole zajadających śniadanie. No prawie wszystkich
- Hej.- powiedziałam przechodząc do lodówki. Wyjęłam sobie mleko, sięgnęłam jeszcze po miskę i moje ulubione płatki kukurydziane.
- Cześć Nany.- Lou pocałował mnie w policzek sięgając po sok jabłkowy. Nawyk.
Przywitałam się ze wszystkimi buziakami w policzek. Zjadłam szybko przygotowane sobie śniadanie, a później schowałam je do zmywarki. Jedynie nie widziałam nigdzie Loczka. Pewnie, jeszcze śpi. I jak na zawołanie zszedł zapinając guziczki od koszuli.
- Hej.- powiedział nie spoglądając na nas. Podeszłam do niego składając małego całusa na jego policzku. Podniósł głowę patrząc na mnie zszokowany moim ruchem.
- No co? Brzydzisz się mnie?- zaśmiałam się widząc jego reakcję.
- Nie. Uważam, że jesteś urocza.
- Pff. Spytaj się ich. A teraz sora lecę do tej nory zwaną szkołą.- powiedziała idąc na górę schodami.
Umyłam szybko zęby, stwierdzając, że wyglądam dobrze.  Wzięłam plecak, przewieszając przez jedno ramię, sprawdzając czy mam wszystkie książki i na wszelki wypadek klucze od domu, jak by chłopaki gdzieś by się wybrali. Zeszłam do korytarza by założyć buty.
- Może cię podwieść ?- oderwałam wzrok od butów spoglądając na bruneta.
- Miło z twojej strony, ale umówiłam się z przyjaciółką.- uśmiechnęłam się łagodnie zawiązując sznurówki.
- Jak coś to mów.
- Dobra! Idę, Pa! - krzyknęłam zamykając drzwi. Zauważyłam dobrze znane mi auto i blondynkę siedząca przed kierownicą i poprawiającą fryzurę w lusterku. Zaśmiałam się sama do siebie wsiadając do auta witając się z przyjaciółką.

                                                                            ***

Dwie lekcje za mną. Zostały jeszcze cztery. Nie takie straszne, ale nie za bardzo moje ulubione.
Szłyśmy z Amy do sali gdzie miała się odbyć lekcja geografii. Nie rozumiem tego przedmiotu. Uczymy się jak obliczać ile spadło deszczu w ostatnim miesiącu albo jak zimno jest w kosmosie. Przecież na przykład sportowcu nie jest to potrzebne, albo facetowi który buduje domu. A wracając do tego pierwszego to tak jakby mówiłam o sobie. Chciałabym być nim, na pewno od siatkówki, ewentualnie jak by się tak nie stało, mogłabym być nauczycielem w-f, ale niestety z tego nie ma się dużych zarobków, myślałam nad dziennikarstwem ,ale nie jestem dobra w pisaniu. A szansa, że stanę się gwiazdą siatkówki, jest jak jedna do miliona. Usiadłam przy oknie na początku klasy, ale wystarczająco daleko od tego babrzdyla. Wredna kobieta, najchętniej nie przepuściła by większość klasy.
- Cisza! Wyjmujcie kartki.- i teraz mój humor jest zniszczony całkowicie. Może jak ją zagadamy zapomni-  pomyślałam spoglądając na resztę klasy jęczących na słowa nauczycielki.
- A jak tego nie zrobimy?- zapytałam nie spodziewając się takiej powagi i pewności siebie wypowiadając kolejne słowa.- Nie powinna pani robić kartkówek i sprawdzianów gdyż już nie długo koniec roku, a oceny już praktycznie są wystawione.- jakoś ją to chyba nie przekonało stwierdziłam grymas ukazany na jej no bądźmy szczerzy starej twarzy.
- Mam prawo do zrobienia wam kartkówki. A co do ocen panno Malik, nie ma pani najlepszych.- stwierdziła gorzko patrząc uważnie na mnie.
- Czyżby pani zmniejszała moją inteligencję? Moje oceny moja sprawa. Uczę się jak uczę i oceny, które otrzymuje odpowiadają mi. Czuję, jak by pani nie mówiła tylko o mojej nauce ale jak o wychowaniu.- jał nie wiedziała, że tak umiem się wypowiedzieć. Spojrzałam na zegarek stwierdzając, że jeszcze 20 minut do końca lekcji.
- Oceny nie są powalające.- odpowiedziała sucho.- Nie obniżam twojej nauki, lecz stwierdzam prawdę, panno Malik.
- Tą prawdę mogła pani zostawić dla swojej popieprzonej.-kaszlnęłam tak, że nie zrozumiała ostatniego słowa, lecz klasa tak.- skromnej osoby. Teraz widzę, że obniża mnie pani na oczach całej klasy. Czyżby to nie było maltretowanie ucznia?- zapytałam podstępnie unosząc brew do góry. Stała z otwartą buzią, otwierając i zamykając ją, próbując coś powiedzieć. Lecz wiedziałam, że po prostu stała zszokowana.
 Nim dostałam odpowiedź usłyszałam dzwonek oznajmujący koniec lekcji. W klasie rozniosły się nie za głośne okrzyki radości. Stałam zadowolona patrząc na nauczycielkę w kompletnym amoku. Schowałam rzeczy do plecaka, przewiesiłam przez jedno ramię i skierowałam się za Amelią do drzwi, mówiąc "do widzenia". Wyszłyśmy z klasy, nie powstrzymałyśmy się już i wybuchłyśmy śmiechem. Podeszłyśmy do szafek, biorąc strój na w-f, znaczy ja wzięłam, blondynka nie przepadała za tym przedmiotem, za to kochała angielski i francuski. Nie miałyśmy go obowiązującego, jak ktoś chciał przychodził i tyle.
- Dziewczyno, ale ją załatwiłaś.- powiedziała zabawnie blondynka, opierając się o szafki plecami, przyciskając książki do klatki piersiowej. Odwróciła się głową w moją stronę z jej cudownym uśmiechem. Amy jest na prawdę śliczna, piękna, ładna i w ogule. Śliczna cera, miękkie, proste blond włosy, ładna figura, ale najbardziej podobały mi się w niej oczy. Jak dla mnie wyglądały na groźne i mówiły "Podejdź, a zginiesz" co bardzo nie pasowało do jej charakteru. 100% optymistka, wesoła, na pewno głośna dziewczyna o cudownym, kochającym sercu. Gdy tylko ją zauważysz pierwszy raz jej uśmiech mówi " Cześć zaprzyjaźnimy się? ". Nie jeden chłopak zakochiwał się w niej, co jej szczerze powiem nie podobało się.
- Nie zamierzałam tego, tak na prawdę.- wzruszyłam ramionami chowając książki. Zamknęłam szafkę dość gwałtownie, na co dziewczyna podskoczyła przestraszona. Zaśmiałam się opierając się o szafkę jak przyjaciółka i zaczęłam skanować korytarz pełen uczniów chodzących za nauczycielką o prośbę zmienienia oceny, chłopaków flirtujących z dziewczyną, która mu się obecnie podobała, i na odwrót.
- Wiesz co? Musimy iść na zakupy.- powiedziała stając przede mną z wielkim uśmiechem znajdującym się na jej zadbanej twarzy. Pokręciłam rozbawiona głową kładąc całą długość ręki na ramionach i kierując się w stronę szatni w celu przebrania sie na salę. Podczas drogi śmiałyśmy się z siebie nawzajem, osób idących obok nas i naszych celów numer jeden- plastiki, bogate dziunie.
- Ty patrz Clara już znalazła kolejneg.- zaśmiała sie gorzko Amelia. Spojrzałam na dziewczynę, zahaczając wzrok na jej kolejnej "ofierze". Wysoki brunet, o brązowych oczach i umięśnionej postawie. Miał dość ostre rysy twarzy, przez co wyglądał dość groźnie. Jego wzrok przeniósł się na mnie, gdy tylko spojrzał w moje mogłam zauważyć cwany uśmieszek na jego twarzy. Prychnęłam zdegustowana. Całkowicie nie mój typ. Wyglądał na starszego od nas, może w wieku Adrien'a lub starszy.
  Weszłam do szatni kładąc plecak pod wieszakami, wyjmując worek z niego. Amy poszła od razu na salę, żeby zając sobie miejsce na ławce pod ścianą. Ubrałam przydużą, białą koszulkę z nadrukiem, czarne spodenki, ze ściągaczem, zawiązałam sznurówki, spięłam włosy w kucyka idąc w kierunku dużych białych drzwi prowadzących do sali. Jak się okazało dziś siatkówka.
  Byłam w parze z Mayą. Jest niską roześmianą blondyneczką o słodkim głosiku. Jest bardzo miła, oraz bardzo wrażliwa do pasuje do jej wyglądu. Najczęściej chodzi w sukienkach lub spódnicach.
Poodbijałam z nią trochę, po czym ustawiliśmy się w rzędzie.

                                                                           ***

Po wyczerpującym w-fie, przebrałam się i poszłam na historię. Lubię ten przedmiotem, szczególnie jest przez naszego nauczyciela, panna Maxwell'a. Jest młody, chyba najmłodszy z nauczycieli, może być od nas może o 5 lat, nie wiem ale wiem, że nie przekracza trzydziestki. Jest fajnym facetem, z prawdziwym darem ciekawienia ludzi. To jak opowiada nam o wojnach, tradycjach, kulturach interesuje nas. Szczególnie podoba się płci pięknej, no nie które nie są takie piękne. Musze jest przystojny, ale trzymam się znajomości uczeń-nauczyciel. Jest miłym facetem, z poczuciem humoru.
 Zmierzałam do klasy kiedy usłyszałam, wołanie mojego imienia.
- Camila!- odwróciłam się widząc biegnącego bruneta w moją stronę. Co on tutaj robi? Skąd wiedział gdzie chodzę do szkoły?
- Cześć? Co tu robisz?- zapytałam, gdy stanął na przeciw mnie łapiąc powietrze, ciężko oddychając. Po chwili wyprostował się patrząc na mnie uważnie.
- Przywiozłem ci drugie śniadanie, bo zapomniałaś wziąć i znalazłem jakąś pracę w salonie z dzisiejszą datą chyba z biologii.- podał mi kartkę uśmiechając się słodko. Chwyciłam papierek przyglądając się dokładnie zdaniom. W tym momencie go po prostu kocham, uwielbiam, wybierzcie sobie. Rzuciłam mu się na szyje mocno przytulając i śmiejąc równocześnie dziękując. Oderwałam głowę od jego szyi spoglądając na jego twarz. Wesołe iskierki w jego oczach, stworzyły przyjemny dreszcz na moim ciele. Objął mnie mocniej przytulając, zaciągnęłam się czując niesamowity zapach.
Bez. Pewnie od jego koszuli, tak to mogłam wyczuć papierosy.
- Nie wiem ja ci dziękować! Gdyby nie ty miałabym 2 na koniec z biologii.- chciałam go pocałować w policzek, ale źle wymierzyłam i trafiłam w kącik ust, na co zadrżał jak i ja. Zawsze byłam kiepska z geometrii. Hah. Przygryzłam zawstydzona wargę spuszczając wzrok w dół. Dopiero teraz zauważyłam jak blisko nasze ciała są i, że przytulamy się na środku korytarza pełnego nastolatków. Spojrzałam w górę zauważając jego zniewalający uśmiech. Oderwałam się od niego powoli, jeszcze raz dziękując. Miałam się już odwracać, gdy Harry się odezwał.
- A śniadanie?-zaśmiał machając niewielką brązową torebką przed nosem. Wywróciłam oczami na jego zachowanie i pokazałam język po czym szybko pobiegłam do klasy.

*Z Perspektywy Harry'ego*

  Uśmiechnąłem się widząc oddalającą się dziewczynę w stronę sali. Włożyłem dłonie do kieszeni kierując się do wyjścia. Wyszedłem na świeże powietrze czując przyjemny wiatr na swojej twarzy. Przed oczami stanął mi widok przytulającej się do mojej osoby dziewczyny o długich brązowych włosach uśmiechającej się do mnie.
 Wsiadłem na motor kierując się do chłopaków siedzących w domu. Trochę nieswojo się czuję, gdy wiem, że długo już siedzę u Malik'a obciążając go swoją osobą. Stanąłem na światłach, czekając na zmianę koloru. LA jest na prawdę piękne, ciepłe słońce, złocista plaża, niebieskie przyjemne morze, imprezy, cluby. Raj dla dwudziestolatka. Ruszyłem dalej. Po 10 minutach byłem na miejscu.

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 3 I'm free




Po tej całej,  krótkiej kłótni z Zayn'em, postanowiłam pójść spać. Nie dlatego, że mi kazał, po prostu trening mnie zmęczył i miałam ochotę zasnąć w wygodnym łóżku. Po umyciu się i wyszczotkowaniu zębów założyłam czystą bieliznę i przy dużą koszulkę Adrien'a. Momentalnie pomyślałam o nim, dalej się nie odezwał. Może coś się stało? Nie. Ma po prostu dużo pracy i tyle. Westchnęłam przeciągając się, stawiając kolejne kroki w kierunku łóżka. Ustawiłam sobie budzik na 9.30 i spokojnie weszłam pod pierzynę, gasząc lampkę przy łóżku pojawiając ciemność w pokoju.

                                                                             ***

Obudził mnie drażniący dzwonek tuż nad uchem. Nacisnęłam wyłącz po czym położyłam się na plecach. Chwilkę poleżałam przyzwyczajając się do światła jaki panuje w pokoju. Zgrabnie wstałam przeciągając się, przyłożyłam rękę do ust czując, że zaraz ziewnę, przy czym poczułam ten nieprzyjemny poranny zapach wydostający się z moich warg. Jęknęłam niezadowolona.
 Poszłam do łazienki w celu oblania się chłodnym prysznicem i ogarnięciem swojej twarzy i innych niedoskonałości jak co rano. Włosy umyłam swoim ulubionym szamponem o zapachu cytrusów. Ciało namydliłam kakaowym płynem.
Uwielbiam połączenie tych zapachów. Wyszłam z łazienki okryta ręcznikiem trzymając w buzi szczoteczkę z pastą. Skierowałam się do okna, uchylając je lekko, żeby stwierdzić jaka jest pogoda. Wiał ciepły wiaterek co zapowiadało dobry dzień, słońce paliło, a mnie to cieszyło. Wróciłam do łazienki zabierając ze sobą czystą czarną bieliznę.
Umyłam do końca zęby, założyłam bieliznę i skierowałam się do szafy po ubranie. Zdecydowałam się na szorty ciemnego dżinsu, czarną luźną zwykłą koszulkę z małą kieszenią na piersi. Włosy zostawiłam rozpuszczone, tak lubiłam najbardziej.
Musnęłam rzęsy tuszem, na usta nałożyłam balsam i byłam gotowa. Boso zeszłam na dół do kuchni w zamiarze zrobienia śniadania mi i chłopakom. Pewnie wczoraj trochę wypili stwierdziłam widząc kilka butelek leżących na stoliku.
Westchnęłam zirytowana, nie lubiłam po nich sprzątać co często się zdarzało. Zebrałam wszystkie butelki do kosza i kilka paczek foliowych po cipsach. Wróciłam do kuchni wyjmując patelnie i potrzebne przybory do śniadania. Zrobiłam kilka kanapek z wędliną, sałatą i ogórkiem, nutellą i pomidorem. Za tym ostatnim jakoś nie przepadam za bardzo.
Włączyłam radio chcąc słyszeć jakieś głosy. Nie lubię jak jest tak cicho, prawda czasami daje chwilę odprężenia, ale tak jakoś mam potargane w głowie. Posmarowałam nutellą chleb, kołysząc biodrami we wszystkie strony.
Wszystkie gotowe kanapki położyłam na talerzu znajdującym się na stole, na którym też znajdował się talerz, widelec, nóż i szklanka dla każdego mieszkańca domu. Lekko tańcząc wybiłam jajka na patelnie chcąc zrobić jajecznicę chłopakom. Gotową jajecznicę położyłam z patelnią na środku stołu. Postanowiłam zrobić jeszcze naleśniki, a co mi tam! Mam dobry humor! 
Zrobiłam ciasto naleśnikowe, po czym zaczęłam dokańczać dzieło. Po chwili ukazał się idealnie zarumieniony naleśnik.  Zrobiłam ich jeszcze z kilka, aby dla każdego starczyło. Położyłam obok nich nutellę i syrop klonowy. Postanowiłam zrobić kawę. Zayn pewnie będzie chciał Zawsze rano pił czarną, nie wiem jak wytrzymywał jej gorzki smak, ja wolałam z mlekiem i cukrem. Mniam. Włączyłam expresso, po chwili miałam cały dzbanek kawy.
Uśmiechnęłam się stawiając go koło reszty śniadania. Ogólnie wyglądało to dobrze. Poszłam na górę, gdyż usłyszałam jak mój telefon dzwoni powiadamiając mnie, że ktoś chcę się ze mną skontaktować. Wytarłam szybko ręce, biegnąc d pokoju. Odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
- Halo?
- Hej Cami.- Amelia. Uśmiechnęłam się mimo woli gdy usłyszałam jej wesoły głos.
- Hej. Coś się stało że dzwonisz?
- Tak. Czemu cię nie ma w szkole?- zapytała smutna.
- Zostałam w domu. Zayn wrócił.- uśmiechnęłam się uświadamiając sobie, że jest.
- Rozumiem. Mam nadzieję, że jutro będziesz.
- Na pewno.
- No to okey. Ja teraz zmykam Fitz tu idzie. Pa!
Rozłączyła się. Ach cała Amelia. Moja kochana wariatka. Uśmiechnęłam się przypominając sobie jak długo się znamy. Nie dawno byłyśmy w piątej klasie, a teraz... kończymy szkołę. Tak znam ją od piątej klasy, kiedy to przeprowadziłam się do LA. Rodzice mieszkali z nami do czasu, aż Adrien stał się pełnoletni, ufali mu i wiedzieli, że jest odpowiedzialny, więc wrócili do Anglii, ponieważ tam mieli swoich przyjaciół i rodzinę. Nie jestem zła za to na nich. Wręcz przeciwnie czuję wolna. Prawda dzwonią i pytają co u mnie, jak w szkole i inne rzeczy. Raz na dwa miesiące nas odwiedzają, a naszej trójce to odpowiada. Zeszłam na dół grzebiąc w telefonie, przygryzając wargę próbując jakoś się nie wywalić na tych głupich schodach. Zeszłam z nich bezpiecznie kierując się do kuchni.
No i nie zauważyłam rogu drzwi i mały palec u nogi został poszkodowany.
- Kurwa jego mać!- powiedziałam dość głośno, co spotkało się czyimś śmiechem. W podskokach doszłam do krzesła, nie zwracając uwagi, na żadnego z nich. Usiadłam łapiąc się za prawą stopę ściskając małego paluszka. Jakoś mi to pomagało. Jedynie co słyszałam to śmiech, śmiech, śmiech...
- Idioci.-mruknęłam wkurzona zamykając oczy czekając, aż ból przejdzie.
- Ale za to umiemy chodzić.-odgryzł się Lou.
- Ja wam takie śniadanie zrobiłam a wy się nabijacie ze mnie. Nie zrobię wam już nigdy nic do jedzenia.- powiedziałam zła ciągle czując ból w palcu. No Kurcze! Przecież to przechodziło po kilku momentach. Ehh.
- Ja się nie nabijam. Bardzo mi ciebie szkoda...-powiedział Niall uśmiechając się lekko, normalny.- że jesteś taką ciamajdą.- pokazał mi język, na co trzepnęłam go w ten pusty łeb.
- Ale ja w siebie nie wpycham tyle żarcia i nie farbuje włosów.- powiedziałam chytrze się uśmiechając. No i go zatkało. Miłoooo.
- Jesteś podła.- powiedział obrażony.
- Powinieneś się do tego przyzwyczaić.- mrugnęłam do niego, puszczając nogę i ostrożnie stawiając na ziemi. Wzięłam kanapkę z sałatą i ogórkiem, powoli odgryzając kawałek.
Popatrzyłam na Niall'a, który wpatrywał się we mnie z przymrużonymi oczami. Powoli wstał podchodząc do mnie, zaczynając łaskotać, myśląc, że będę tarzała się ze śmiechu. Błąd blondynku.
- Co?!- popatrzył na mnie zszokowany.
- Co co? Nie mam łaskotek.- wzruszyłam ramionami dalej zajadając się kanapką.
- Przecież masz. Na pewno!- jako swoją odpowiedź pokręciłam przecząco głową. Posłałam wzrok Zayn'owi, żeby go powiadomił bo chyba nie przyjmował prostego zdania.
- Ona na serio już ich nie ma.- westchnął brunet zrezygnowany odkładając kubek do zlewu.
- A i tak cię kocham.- mruknął przytulając się do mnie.
- Ja się do ciebie nie odzywam.- powiedziałam całkiem poważna, patrząc na Harry'ego, który jest chyba mocno rozbawiony tą sytuacją. Puściłam mu oczko na co przygryzł swoją dolną wargę. Mrrr Seksiak. Boże co ja mam za myśli względem przyjaciela mojego brata. Ale taka prawda, jest na serio przystojny. A jego oczy są tak magnetyzujące. Przez koszulkę, która idealnie opina jego ciało widzę umięśniony brzuch chłopaka. Uśmiechnęłam się zadowalająco, wiedząc, że mną mieszka.
- Myszko...- wymruczał Niall w moją szyje, przez co przygryzłam dolną wargę żeby się nie śmiać.- Koteczku...Misiu... Rybko... No weź teksty mi się kończą.- wybuchłam śmiechem wraz z bratem i Harry'm. Popatrzyłam na Nialla i szkoda mi się go zrobiło, było mu przykro. Westchnęłam całując chłopaka w policzek.
- Możesz ze mną dzisiaj spać.- mruknęłam, zawsze to mówiłam gdy był zły na mnie czy coś, zawsze działało.
- Wygrałem.- krzyknął podchodząc do nich i zbierając piątki. Wywróciłam oczami na jego zachowanie. Cały Niall.- Tylko Cami jeden warunek...- za bardzo go nie słuchałam, bo przyszedł mi sms. Otworzyłam go patrząc na nadawcę. Matthew. Zrobiłam wielkie oczy widząc jego imię. Otworzyłam wiadomość czytając treść.

 Hej! Miałabyś ochotę się ze mną spotkać dziś po 16 w kawiarni za rogiem niedaleko szkoły? 

On napisał do mnie? No dobra nie odzywał się jakiś miesiąc, ale okey.
- Ty mnie w ogule słuchasz?- oderwałam wzrok od wyświetlacza na chłopaka.
- Tak.
- Na pewno?- zmrużył oczy.
-Nie jesteś najważniejszy Horan.- cmoknęłam jego stronę na co wywrócił oczami.
- Śpisz ze mną w bieliźnie.- zaproponował na co nie zwracałam uwagi.
- Ta... Co ? Nie ma opcji. Jak chcesz se popatrzeć to idź do Clary.- powiedziałam zła. No chyba go porąbało, że się zgodzę, okey widział mnie tak ale, nie będę z nim tak spała, nie chcę, po prostu nie.
- Pff. Daj spokój.
- Niall powiedziała nie to nie. Uszanuj jej decyzję.- no tego się nie spodziewałam. Spojrzałam zdziwiona na bruneta, nie wierząc, że to powiedział. Broni mnie? Chwilowo się otrząsnęłam i podbiegłam do bruneta przytulając od tyłu. Uśmiechnęłam się jak głupia. Miło z jego strony.
- Dziękuje. -szepnęłam do jego ucha, po czym wybiegłam z kuchni szybko do pokoju.
Przykro mi było z powodu blondynka, chciał coś na co nie byłam gotowa, prawda świeciłam kilka razy przed nim w bieliźnie, ale nie spałam, nie chce, wiem, że mnie by nie skrzywdził, ale tak jakoś dziwnie. Włączyłam laptopa wchodząc na Youtube i przeszukując jakiejś piosenki.
Znalazłam swoją jedną z ulubionych, nie jest jakaś superowa czy popularna, ale bardzo ją lubię. Po pokoju rozszedł się dźwięk piosenki Sterling Knight- Hero. Strasznie ją lubiłam, zarazem smutna, ale wesoła mówiąca o wspaniałej przygodzie.
Położyłam laptopa na łóżko, a sama powędrowałam do garderoby po strój kąpielowy.
Wybrałam dwuczęściowy kostium bez ramiączek zapinany z tyłu w kolorowe groszki, a dolna część w kratkę. Założyłam jedynie szorty, wzięłam ręcznik i zeszłam na dół kierując się do ogrodu gdzie stał basen. Rzuciłam ręcznik na leżak jak i spodenki po czym szybko wskoczyłam do wody wynurzając się i odgarniając włosy do tyłu. Po ścigałam się trochę sama se sobą, później wyszłam, żeby lekko się opalić, na zakończenie roku, trzeba jakoś wyglądać.
Po jakimś czasie usłyszałam chłopaków w ogrodzie, chyba zmierzających w moim kierunku.

 *Z perspektywy Harry'ego*

Postanowiliśmy z chłopakami się trochę ochłodzić, z powodu piekącego słońca. Kilka dni jestem w w LA, ale już je pokochałem i nie mam zamiaru wracać do ponurego Londynu. Szedłem za chłopaki ubrany w swoje kąpielówki na nie miałem dżinsowe szorty. z ręcznikiem na ramieniu grzebiąc w telefonie na internecie.
Podniosłem na chwilę wzrok znad wyświetlacza patrząc czy doszliśmy. Dalej szliśmy, a oni coś gadali do siebie. Znudzony wróciłem do telefonu, patrząc, że otrzymałem wiadomość. Okazała się być od Gemmy, która pyta czy wszystko okey i jak jest w LA i, że obie za mną tęsknią z mamą.  Odpisałem krótkie w porządku i, że też tęsknie. Schowałem telefon do kieszeni spodni, w końcu spoglądając na krajobraz przede mną. Zamarłem widząc Camilę całkowiecie mokrą w stroju kąpielowym wychodzącą z basenu. Przełożyła włosy na prawe ramie, sprawiając, że kropelki wody z włosów spłynęło po jej ramionach. Wow.. Tylko to mi było w głowie. Przygryzłem dolną wargę widząc, że zmierza w kierunku leżaków, pewnie w zamiarze się położenia. Zamknęła oczy delektując się ciepłem słonecznym, które padało na jej.. jej idealne ciało. I dopiero teraz się zorientowałem, że stoję całkowicie sam patrząc cały czas na siostrę mojego kumpla. Przeczesałem nerwowo włosy, gdy na mnie spojrzała i puściła oczko z tym swoim chytrym uśmieszkiem, po czym wróciła do wcześniejszego zajęcia. Chłopaków zauważyłem w wodzie już nieźle się zajmujących swoim towarzystwem. Spojrzałem na nią jeszcze raz i stwierdziłem, że ja też pokaże na co mnie stać. Ściągnąłem spodnie kładąc je na leżak, jak i ręcznik po czym wskoczyłem do wody, przy okazji ochlapując dziewczynę. Wydała z siebie dość donośny pisk, na co zareagowaliśmy śmiechem.
- Sorki maleńka.- puściłem jej oczko podpływając do chłopaków.
- Współczuję ci stary.- Zayn poklepał mnie po ramieniu, dalej się śmiejąc.
Spojrzałem na niego zdziwiony. O co mu chodziło? Nim się obejrzałem byłem cały pod wodą, a na moich ramionach siedziało czyjeś ciało. Tak się bawimy? Dobra! Pochyliłem się do wody, sprawiając, że dziewczyna zsunęła się z moich ramion i wpadła do wody, tuż za mną.  Nie mogłem zbyt długo się nacieszyć, znów byłem pod wodą widząc szczerzącą się Cami, wysyłającą mi buziaka. Wynurzyła się, co zrobiłem i ja, widząc jak dziewczyna chowa się za ciałem Zayn'a.
- Nie pozwól mu. Proszeeee.- Chwyciła go za szyję od tyłu wisząc na nim jak małpka.
- Cami sama się doigrałaś.- cala trójka się śmiała z naszych poczynień, co mnie też bawiło.
- Niall?- spytała z nadzieją, patrząc na chłopaka.
- Jesteś sobie winna.- wystawił ręce w geście obrony, po chwili spuszczając.
- Lou ja wiem, że mnie kochasz. Pomóż.- powiedziała błagalnie.
- Kocham cię słoneczko, ale sama podpadłaś.
- A walcie się wszyscy!- krzyknęła wkurzona, na co automatycznie wybuchliśmy śmiechem.- Ty się tak nie śmiej.- zagroziła mi palcem, na co popatrzyłem na nią zainteresowany. Podpłynąłem do niej od tyły, na tyle blisko by mogła usłyszeć mój szept.
- A co mi zrobisz piękna?- po jej ciele przeszedł dreszcz, gdy dotknąłem jej ramienia. Odwróciła się do mnie patrząc prosto w oczy.  Uśmiechnęła się zadziornie przybliżając swoją dłoń do mojego policzka, pogłaskała go kciukiem.
- Jeszcze nie wiesz do czego jestem zdolna.- powiedziała w prost do moich ust, będąc tak blisko. Po czym szybko się odsunęła ode mnie płynąc do brata. Co to było?!
Weszła Zayn'owi na barana szepcząc coś na ucho, ciągle na mnie patrząc. Przeczesałem włosy, odwracając się i płynąc w kierunku Lou. Boże, co.. ona.. ja. Co?
- Spodobałeś Nany. Chyba.- stwierdził patrząc na nią jak się śmieje.
- Kogo?
- Camila. Wpadłeś jej chyba w oko.- mrugnął do mnie odwracając od niej wzrok.

                                                                       ***

Było jakoś po 14 gdy wróciliśmy do domu, cali wysuszeni i ubrani. Znaczy w połowie. Cami latała jedynie w kostiumie i dżinsowych szortach. Usiedzieliśmy się na kanapie w salonie włączając telewizor. Zayn  z Camilą gdzieś zniknął w kuchni. Z chłopakami gdy przyciszyliśmy telewizor mogliśmy słyszeć ich rozmowę, a raczej kłótnie.
- Harry weź przycisz.- poinformował mnie Lou, myśląc to co ja. Zrobiłem jak mi kazał i zwróciliśmy swoje głowy w stronę drzwi.
- Co to miało kurwa być?-Zayn.
- Niby co?- spytała głupio.
- Co cię napadło, by tak zbliżyć się do Styles'a?! Może jego też chcesz oczarować?!- chłopaki spojrzeli na mnie zdziwieni, na co wywaliłem oczy nie wiedząc o co chodzi.
- Kurwa ta piłka na prawdę cię mocno pierdolnęła, lub nałykałeś się za dużo chloru.- z chłopakami ledwo powstrzymaliśmy się od śmiania. Pyskata jest, jak i uparta, Cała Malik.
- Nie pyskuj mi! Jestem starszy i żądam od ciebie szacunku!- jakiś huk.
- Nie drżyj się! Mówiłam ci wczoraj o szacunku! Ogarnij się, a teraz wybacz , ale muszę się przebrać na spotkanie.
- Nigdzie kurwa nie idziesz! Zostajesz w domu i masz szlaban!- głośny śmiech.
- Chyba sobie kpisz myśląc, że cię posłucham! Idę i mnie nie zatrzymasz! Idź zajmij się przyjaciółmi i weź jakieś ziółka na uspokojenie! Coraz bardziej zaczynasz mnie wkurwiać!- głośny tupot nóg i później cisza. Po głosiłem szybko dźwięk udając z chłopakami, że nie słyszeliśmy nic.
- Głupie dziecko.- warknął siadając koło mnie na nie dużej drugiej kanapie. Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco.- Wiem, że to słyszeliście. Nie udawajcie głupich.- westchnął zrezygnowany.
- Jesteś tu dopiero trzeci czwarty dzień i już dwa razy się pokłóciliście.- stwierdził Louis patrząc na niego ze współczuciem.
- Ja wiem, ale..- westchnął przecierając twarz rękami.- ona jest taka uparta i wkurzająca. Traktuje ją jak małe dziecko, ja wiem, wiem, że jest pełnoletnia i, że nie jest głupia, ale...- schował twarz w dłonie nie dokańczając.
- Po prostu się o nią martwisz i już. To normalne, przejdzie jej.- poklepałem go po plecach.
- O nie. Ona nie da za wygraną. Nie będzie się odzywała, a zrobi to dopiero jak ją przeproszę.
- Taka prawda Harry. Pamiętam, że raz tak się wkurza na Zayn'a, że nie odzywała się ponad dwa tygodnie. I robiła wszystko na przekór.- słuchałem zdziwiony. Popatrzyłem na bruneta myśląc, że żartuje, ale znalazłem całkowitą powagę.

 * Z perspektywy Camili*

Nie przeproszę go, nie ma mowy. On zaczął tą kłótnie. Zawsze jakoś tak robiłam, a on dopiero teraz się obudził. A jeszcze chłopaki to wszystko doskonale słyszeli. Genialnie!
Wstałam z łóżka kierując się do szafy, żeby wziąć jakąś koszulkę. Padło na zwykłą luźną białą koszulkę. Szorty jakie miałam na sobie zostawiłam, jedynie zdjęłam kostium, powiesiłam w łazience żeby wyschnął i założyłam czystą czarną koronkową bieliznę. Przeczesałam włosy szczotką i poprawiłam makijaż, sprawdzając godzinę. 15.24 akurat. Wzięłam telefon i słuchawki. Podłączyłam je do telefonu, wkładając jedną do ucha i włączając muzykę. Zeszłam na dół zakładając swoje czarne conversy i krzycząc krótkie Cześć  Wbiegłam do garażu po rower, po czym mogłam spokojnie jechać na spotkanie z Matthew. Po 20 minutach byłam na miejscu. Akurat wyrabiając się przed czasem. Odstawiłam rower, zauważając bruneta
jak siedzi na dworze przy stoliku. Pomachałam mu jak jego wzrok spoczął na mnie dokładnie oglądając jak wyglądam. Podeszłam do niego siadając na przeciwko.
- Hej. Po co chciałeś się spotkać?
- Chciałem pogadać. Ostatnio się nie odzywałem. -powiedział patrząc na mnie.
- Dość długo...- mruknęłam pod nosem, na co pojawił się grymas na jego twarzy.- I postanowiłeś dopiero po miesiącu się odezwać? Masz niezłe wyczucie czasu.- prychnęłam widząc kelnerkę zbliżającą się do nas..  Zamówiłam cytrynowego shake, a chłopak czekoladowego, po czym dziewczyna z uśmiechem od nas odeszła.
-Wiem przepraszam..- próbował złapać moją dłoń, ale ją odsunęła i odwróciłam głowę przeczesując włosy palcami.- ale nie miałem czasu. Przepraszam.
 - Wsadź se te przepraszam, wiesz gdzie. Martwiłam się, że coś się stało. A może ty po prostu znalazłeś se lepszą?
- Co? Nie! Skarbie, wiesz, że chcę być tylko z tobą. - powiedział kucając koło mnie.
- Jakoś ci nie wierze.- mruknęłam patrząc na jego szyję. Ma malinkę. Przecież nie mogłam tego zrobić ja, nie widzieliśmy się jak już mówiłam ponad miesiąc. Zacisnęłam pięści, tylko żeby się na niego nie wydrzeć.
- Skarbie wiesz, że mi zależy tylko na tobie.- powiedział pocierając moje knykcie.- Zgodzisz się pójść ze mną do kina? Dziś wieczorem.- będzie dobra okazja zobaczyć czy mnie zdradza. Pokiwałam głową, na co pocałował mnie w policzek. Kelnerka przyniosła nasze zamówienia, życząc smacznego. Chłopak usiadł na swoim miejscu patrząc na mnie, jak na największy skarb. Dupek. 
Gdy tylko skończyłam swoją porcję, powiedziałam, że muszę już iść, bo Zayn będzie zły. Zrozumiał i powiedział, że przyjedzie o 19.
Wróciłam do domu widząc chłopaków w salonie gadających i pijących piwo. Weszłam do kuchni w zamiarze wzięcia czegoś na uspokojenie i na ból głowy, bo chyba nie wytrzymam. Po chwili w kuchni pojawił się Louis. Oho będzie przesłuchanie czy kazanie?
- Gdzie byłaś?- przesłuchanie, okey.
- W kawiarni.- odpowiedziałam beznamiętnie wyjmując tabletki na uspokojenie, niestety na ból były wyżej i nie mogłam dosięgnąć. Wzięłam krzesło i stanęłam na nim biorąc pudełeczko. Ostrożnie zeszłam.
- Sama?
- Nie kurwa z królową Elżbietą.- warknęłam popijając tabletki. Posłał mi zdenerwowane spojrzenie, czekając na odpowiedź.- Z chłopakiem.- mruknęłam czytając jakąś ulotkę.
- Zayn!- no po co on tu teraz? Jezuu.
- Ta?
- Nany ma chłopaka?- Zayn popatrzył na mnie wściekle, a ja tylko wywróciłam oczami, wkładając naczynie do zmywarki.
- Co was to interesuje z kim się umawiam?
- Mnie interesuje, bo jestem twoim starszym bratem i moim pieprzonym obowiązkiem jest zapewnić ci bezpieczeństwo.
- To Matthew.
- Zapomnij.- warknął wychodząc.
- Przecież go znasz, a nawet lubisz.- powiedziałam na skraju spokoju.
- Prawda, ale znam aż za dobrze. Nie tak jak ty, co miesiąc ma nową.- powiedział obojętnie. I tu mnie coś uderzyło. Malinka Znów obojętna  Camila się włącza. Zayn chyba zauważył, bo szybko na jego twarzy pojawiło się współczucie i troska. Chciał mnie przytulić, ale pokręciłam głową, żeby się nie zbliżał. Próbował złapać mnie też za rękę, ale odsunęłam ją. Nie chce, żeby ktoś mi współczuł, nie chce troski. Nic. Poszłam do pokoju zamykając drzwi z wielkim hukiem. Walnęłam w ścianę czując wielki gniew. Muszę się wyżyć. Złapałam ramkę ze zdjęciem na którym jestem ja i Matthew. Walnęłam gdzie było szkło w róg biurka gdzie później pokazało się pęknięcie akurat na twarzy chłopaka. Wyszłam z pokoju idąc do kuchni chcąc wziąć zapalniczkę. Znalazłam.
Wyjęłam zdjęcie podpalając od rogu gdzie był brunet, pojawił się piękny płomień, zdmuchnęłam go gdy obraz chłopaka całkowicie zniknął. Wiedziałam, że w drzwiach stoją chłopaki. Niezłe widowisko. Uśmiechnęłam się krzywo widząc tylko siebie na papierku. Odwróciłam się widząc zszokowane cztery twarze.